niedziela, 27 października 2013

Miniaturka "Słodka zemsta", Część 1 - "Spotkanie po latach"

Witajcie. W końcu napisałam pierwszą część miniaturki. Ta część jest bardziej częścią wprowadzającą. Liczę jednak na to, że choć trochę was zaciekawi. Wedle przypływu weny, w kolejnych częściach zawarte będą wątki zabawne, jak i melancholijne. W poście poniżej zamieściłam spis bohaterów.Pozdrawiam wszystkich i życzę miłej lektury.Z góry przepraszam za wszystkie błędy. :)
MINIATURKA „Słodka Zemsta”
"Spotkanie po latach"
PROLOG
Młoda Gryfonka stała w pokoju blondwłosego chłopaka. Wsłuchiwała się w wypowiadane z pogardą słowa Ślizgona. Nie potrafiła uwierzyć w to, co mówił. Nie chciała w to wierzyć… Zapomniała, jak się oddycha, a nogi ugięły się pod nią. Serce waliło jak oszalałe, a gorące łzy spływały po policzkach dziewczyny. Z wściekłością chwyciła się za burzę swoich bujnych włosów. Dyszała ciężko, jak groźny pies. To nie do pojęcia… Jak on mógł jej coś takiego zrobić?
-Chcesz mi powiedzieć… Że… Że… Nic do mnie nie czujesz? Że to wszystko zakład?- głos jej się załamał.
Nie dostrzegła w oczach i postawie tlenionego nutki żalu i załamania. A może ogromnego żalu… Wierzyła tylko temu, co powiedział.
-Oczywiście. Myślałaś, że na poważnie związałbym się z szlamą? Że zhańbiłbym miano arystokrackiej rodziny Malfoyów? Jesteś idiotką, Granger.- prychnął ukazując swoją wyższość i obojętność, choć coś rozrywało go od środka. Ten cholerny ból.
-Nie wierzę… To… Dlaczego? Dlaczego ja?!- wrzasnęła z płaczem osuwając się na podłogę i opierając pod ścianę.
Draco pragnął cofnąć słowa, które powiedział, lecz wiedział, że nie mógł. Najchętniej podszedłby do niej i mocno przytulił, ale musiał zachować zimną krew… Zażegnać związek z Gryfonką, wspomnienia, uczucia do niej… Czas żyć tak jak dawniej. Przed zawarciem zakładu z Blaise’em i Nottem.
To wszystko wymknęło się z pod kontroli. Malfoy pomimo młodego wieku w niezwykły sposób przyciągał do siebie dziewczyny. Opierała mu się tylko ta jedna- Hermiona Jean Granger, która zawsze stanowiła dla niego zagadkę. Koledzy chłopaka należeli do spostrzegawczych. Więc gdy tleniony porzucił Cho Chang, znajomi podpuścili go, żeby rozkochał w sobie Granger’ównę. Na początku stanowczo zaprotestował, bo w końcu poniżyć się do tego stopnia? Spoufalać się z szlamą? Ale w końcu zmięknął… Chciał rozgryźć tę dziewczynę i udowodnić, i sobie, i kolegom, że może mieć każdą. Nawet tę dziwną Gryfonkę. W nagrodę Blaise z Nottem mieli załatwić mu wejściówkę na domówkę jednego z Puchonów.
Zrobił to, lecz nie spodziewał się, że może się w niej zakochać…
Potem było tylko gorzej. Snape o rzekomym romansie doniósł Lucjuszowi, który zabronił spotykać mu się z Granger. Inaczej, konsekwencje bycia z nią mogłyby być straszne.
- Stanowiłaś ciekawe doświadczenie, Granger. Nie ma się co łamać. Nie ty pierwsza i nie ostatnia zostałaś przeze mnie rzucona. Pozbierasz się kiedyś i pewnie zwiążesz się z Potterem. Ups, to chyba za wysoka liga… Może z wieprzlejem?- rzekł z nonszalancją, lecz nawet nie zorientował się, gdy dziewczyna wstała, podeszła i wymierzyła mu dwa razy siarczyste ciosy, w oba policzki. Z jednej i drugiej dłoni, na przemian.
-Nienawidzę cię, Malfoy. Oby to dziewczyny bawiły się w przyszłości tobą.- wysyczała dobitnie patrząc mu prosto w oczy, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju zatrzaskując drzwi.
Draco opadł bezwładnie na łóżko wgapiając się w sufit. Nie opuszczało go poczucie, że postąpił niesłusznie, źle. Bolało go to, że ta przygoda z Hermioną zakończyła się w taki, a nie inny sposób… Wtedy nie wiedział jednak, jak bardzo będzie mu jej brakować w przyszłości.
Piątoklasistka natomiast biegła korytarzami Hogwartu pozwalając dać upust emocjom. Nie ukrywała łez. Wbiegła do swojego dormitorium rzucając się na łoże. Serce pękło na tysiąc drobnych kawałeczków, których nie była w stanie pozbierać. Wiedziała, że nie mogła tu dłużej zostać i przez następne lata patrzeć na kolejne podboje Ślizgona.
~*~
Po tygodniu wzajemnego unikania się z Gryfonką, Draco Malfoy wszedł na śniadanie do Wielkiej Sali. Mimowolnie jego wzrok powędrował ku stołowi Gryfonów. Ujrzał doprawdy niecodzienny widok. Harry siedział bawiąc się widelcem, zupełnie osowiały. Nawet Weasley’owi nie wchodziło jedzenie, więc tylko gapił się przed siebie. Tleniony zauważył, że kogoś brakuje, a mianowicie Granger. Nie było jej koło przyjaciół, nie dyskutowała z nimi zawzięcie na różnorakie tematy, po prostu… Zniknęła. Skotłowało się w nim przeczucie, że coś tu nie gra, lecz zbagatelizował to wmawiając sobie, że nic się pewnie nie stało.
W końcu zasiadł na miejsce. Koledzy popychali go i szturchali, a Pansy stale go zagadywała. Po chwili w sali zapanowała głucha cisza. Wszyscy słuchali przemowy Dumbledora o przeniesieniu się uczennicy Gryffindoru – Hermiony Granger.
Momentalnie świat Malfoya rozpadł się na miliony drobnych kawałeczków. Wiedział już, że nic nie będzie takie, jak dawniej. Jak z nią…
CZĘŚĆ 1
-Nie wierzę, że tu wróciłam.- zachichotała odstawiając ostatni karton.
Stanęła kładąc dłonie na biodrach i zbadała wzrokiem całe mieszkanie, urządzone w nowoczesnym, mugolskim stylu. Wyłożone było czarną cegłą i szarą tapetą ścienną w salonie, natomiast kuchnia i łazienka czarnymi płytkami ściennymi. Ściany w sypialni zdobiła czerwona tapeta, a na środku stało wielkie łoże z czarnymi pościelami. W całym mieszkanku porozstawiała zdjęcia z jej najlepszymi latami szkolnymi. Świeciły się też fioletowe świeczki zapachowe, które właśnie przestawiała za pomocą różdżki.
Wtem do salonu, rześkim krokiem wkroczył pewien brunet. Jednym ruchem różdżki rozpakował z kartonu rzeczy. Pluszowy miś, zegar, bursztynowy słoik grający kołysanki, poduszki i inne przedmioty poleciały w górę, a po chwili zostały ustawione na szafkach i białych skórzanych kanapach.
Chłopak podszedł do brunetki, po czym zmysłowym ruchem objął ją w talii i wpił się w usta dziewczyny. Ta odwzajemniła pocałunek, lecz z uśmiechem odepchnęła mężczyznę od siebie. Zaczęła poprawiać mu kołnierz koszuli. Spojrzała w jego jasne oczy.
-Na pewno tego chcesz? Być tu… Ze mną?- wyszeptała niepewnie przygryzając dolną wargę.
-Wątpisz w to?- odgarnął jej kosmyk włosów za ucho.
-Wiesz, to w końcu Londyn… Trzeba podjąć pracę w Ministerstwie Magii… Są tu inni czarodzieje, to nie Francja. No i… Co jeśli nam się nie uda?- wydukała cicho spoglądając w jego oczy.
-Hermiono, nie boję się zmian, szczególnie, kiedy ty mi towarzysz. Poradzimy sobie. Uda nam się. Zobaczysz.- pogładził policzek kobiety, uśmiechając się promiennie.
-Jest w tobie tyle entuzjazmu… Nie wiem, jak poradziłabym sobie bez ciebie.- wtuliła się w bruneta mocno.
-Wiem, kochanie, że ta przeprowadzka wiele cię kosztuje, ale nie zniechęcaj się. Jesteśmy tu razem. Ułożymy sobie wszystko.- przytulił ją mocniej, jakby chcąc dać jej poczucie bezpieczeństwa.
Stali tak chwilę, aż Granger odsunęła się od Gabriela. Uśmiechnęła się słabo biorąc do ręki woreczek z proszkiem Fiuu. Pomachała nim mężczyźnie przed oczyma.
-Już czas udać się do Ministerstwa.- rzekła odwracając się na pięcie.
Podeszła do kominka wraz z Gabrielem. Chwyciła go za rękę i sypnęła proszek do kominka. Buchające płomienie zmieniły kolor na szmaragdowy. Para weszła w nie wypowiadając głośno „Ministerstwo Magii!”. Szybko zamknęli usta i oczy.
Po chwili stali już w określonym miejscu. Odkaszlnęli kilkakrotnie i unieśli powieki. Hermiona otrzepała sukienkę z kurzu, po czym ruszyła dumnie przed siebie. Przystanęła tylko na moment odwracając się do Gabriela. Szepnęła „powodzenia” i zniknęła mu z pola widzenia.
Maszerowała ze stukotem szpilek. Mijała masę ludzi, których nigdy nie widziała na oczy, albo których kojarzyła ze szkoły. W końcu dotarła do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Ujrzała smukłą sekretarkę z twarzą mopsa. Oczywiście, nie mógł być to nikt inny, prócz Pansy Parkinson. Granger przewróciła oczami podchodząc do kobiety.
-Jestem umówiona na spotkanie z szefem.- rzuciła wyniośle.
-Oczywiście. Panna…?- domagała się danych dawnej uczennicy Gryffindoru, której Pansy nie poznała.
-Hermiona Jean Granger.- odparła, a Parkinson zamarła.
Brunetka zlustrowała Granger spojrzeniem, od góry do dołu, a potem jeszcze raz od dołu do góry. Oczom nie wierzyła. Przecież Hermiona nie mogła wyglądać tak olśniewająco pięknie. Zawsze była totalnym bezguściem. Dawna Ślizgonka przeżyła szok, pomieszany ze złością i zazdrością.
-Proszę, niech „pani” wejdzie.- warknęła złośliwie z pogardą wypowiadając „pani”.
Niezrażona Granger’ówna weszła do środka. Za biurkiem siedział starszy blondwłosy mężczyzna. Widać, że zmęczenie dawało mu się we znaki. Ciemne, podkrążone oczodoły nie przynosiły dobrego efektu. Zerknął na Mionę bystrym wzrokiem i uśmiechnął się leniwie. Przywitał się i kazał jej usiąść. Hermiona podała mu niezbędne papiery, które szybko przejrzał. Przybrał kamienny wyraz twarzy. Nie umiała wyczytać z niej jakichkolwiek emocji. W końcu zadowolony rzekł, iż Granger to idealna kandydatka i z miłą chęcią zacznie z nią współpracę. Kobieta była zszokowana, że wszystko przebiegło tak szybko. Dał jej umowę, z którą się zapoznała i podpisała. Była bardzo usatysfakcjonowana.
Miło pożegnała się z dyrektorem i opuściła biuro. Za drzwiami podskoczyła z radości, nucąc sobie pod nosem jakąś pioseneczkę. Gdy się opanowała, ujrzała drwiącą, ale i rozgniewaną minę Pansy. Hermiona lekko zarumieniła się. Mogła zachować te emocje dla siebie, lecz nie chciała dać satysfakcji dawnemu wrogowi. Uniosła dumnie podbródek i wymaszerowała z pomieszczenia.
Zobaczyła, że po lewej stronie znajduje się wejście do kuchni. Stwierdziła, że napiłaby się wody i poszła do wskazanego miejsca.
Kiedy nalewała sobie napoju, ktoś szturchnął ją za ramię. Wystraszona, niemalże podskoczyła. Instynktownie odwróciła się i w tym momencie zamarła.
Usta przybrały kształt litery „o”. Aby nie zemdleć, oparła się dłońmi o blat za nią. Chciała wierzyć, że to tylko halucynacja, sen… Zły sen. Pomrugała kilkakrotnie oczami, lecz wcale się nie obudziła. Zalała ją fala gorąca. Czuła się jak myszka, która zobaczyła kocura. To przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
Przed nią stał perfekcyjnie zbudowany blondyn o nienaturalnej, tlenionej barwie włosów. Jego stalowoszare oczy przenikały jej duszę na wylot. Czarny ubiór idealnie kontrastował z bladą cerą mężczyzny.
To był on.
Ten, którego chciała raz na zawsze wymazać z pamięci… Pozbyć ze swojego życia.
Ten, który wyrządził jej tak wielką krzywdę…
Ten, który rozkochał ją w sobie, a potem złamał serce…
Ten, dzięki któremu zrozumiała, co to miłość…
Ten, dzięki któremu doświadczyła cierpienia…
Ten, dzięki któremu jest teraz zupełnie inną osobą…
Ten, którego nienawidziła, lecz w tym momencie nie mogła pozbyć się dziwnej iskierki radości ze swojego serca…
To on – Draco Lucjusz Malfoy.
Serce waliło jej jak szalone. Czuła, jak traci kontrolę nad swoim ciałem, które zaczynało cierpnąć. Nie miała czucia. Mało brakowało, a przewróciłaby się.
Nie wiedziała, co ma zrobić. Stresowała się jak na klasówce- przed klasówką umiała wszystko, lecz na niej nerwy wymazały wiedzę z jej pamięci. Bała się uczynić cokolwiek. To takie nierealne zobaczyć go po niecałych dziesięciu latach…
-Witam- rzekł miłym tonem.- Jesteś tu nowa?- zaczął w miarę spokojnie, wciąż mierząc ją wzrokiem.
Przełknęła głośno ślinę. Jeszcze nigdy nie znalazła się w tak pokręconej sytuacji. Zaniemówiła, więc tylko pokiwała twierdząco głową.
-Czy my się nie znamy? Naprawdę, bardzo mi przypominasz… kogoś.- spytał podejrzliwie.
Widziała zniecierpliwienie, obawę, ale jakby nadzieję w jego spojrzeniu.
Nie mogła mu się przyznać, że jest Hermioną Granger. Skoro nie pamiętał jej na tyle dobrze… Po co wracać do przeszłości?
-Wydaje mi się, że nie.- wydukała cicho.
-Ah tak…- mruknął pod nosem.- W takim razie, jestem Draco Malfoy, widocznie będziemy razem pracować.- posłał jej swój nonszalancki uśmiech, przez który ciepło rozeszło się po całym ciele kobiety.
Serce biło jej tak szybko, że nie umiała racjonalnie myśleć. Zaczynała wątpić w prawdziwość tego zdarzenia.
-A ty? Jak się nazywasz?- spytał widząc, że przez dłuższą chwilę oniemiała.
To pytanie totalnie ją skołowało. Coś w niej pękło. Łzy mimowolnie cisnęły jej się do oczu. Naprawdę nic dla niego nie znaczyła? Aż tak, żeby o niej zapomniał? W głębi duszy pragnęła wykrzyczeć mu, kim jest, jak bardzo cierpiała przez te lata, ile dla niej znaczył… W głowie Granger pojawiła się jednak niewidoczna bariera, która zabroniła to zrobić. Zdruzgotana kobieta z trudem stłamsiła w sobie silne emocje i udawała obojętną.
-Jestem Jean…- zaczęła, ale w tym momencie ktoś wszedł do kuchni.
Pospiesznie odwróciła się w stronę swojego wybawiciela i to, kogo ujrzała przyniosło jej niewyobrażalną ulgę. Kochany Gabriel stał w drzwiach uśmiechając się do Hermiony. Draco mógł niemal zobaczyć, jak mięśnie brunetki rozluźniły się i usłyszeć, jak wypuściła powietrze. Szybko podeszła do ukochanego skradając mu buziaka w policzek.
-Do zobaczenia.- rzuciła Draconowi na pożegnanie i szybko zniknęła mu z pola widzenia.
Partner wziął ją pod rękę i zaczął opowiadać o spotkaniu w Biurze Wyszukiwania i Oswajania Smoków. Granger jednak odpłynęła całkowicie z nurtem, zalegających jej głowę myśli.
Nigdy nie przypuszczała, że ponownie spotka Dracona. Wykluczała ten scenariusz od kilku lat, aczkolwiek trudno było jej pohamować marzenia o zaistniałym wydarzeniu. Ułożyła sobie życie. Ma cudownego chłopaka, który kocha ją nade wszystko i troszczy się o nią; ma dom, pracę; ukończyła szkołę… Przeszłość związaną z Malfoyem oddzieliła grubą kreską, a bynajmniej tak jej się dotychczas wydawało. Ilekroć przypominała sobie jakieś zdarzenie, związane z nim, ledwo udawało jej się powstrzymywać łzy. Nie opowiadała tego jednak Gabrielowi, gdyż nie powracała do przeszłości. Liczyła, że w końcu sama upora się z bólem, który przeszywał ją na wskroś. Grała perfekcyjnie- lepiej, niż niejedna aktorka. Tłumiła w sobie rozpacz nawet w chwilach tragicznych.
Szczerze? Ciężko było jej połapać się w dzisiejszym świecie. Czuła się jakby najlepszy i najckliwszy etap w jej życiu został zamknięty, lata temu, w Hogwarcie. Teraz? To dziwne, ale kobiecie wydawało się, że ostatnimi czasy stała z boku boku i obserwowała, co działo się z jej egzystencją. Wszystko przemijało tak szybko… Żyła z dnia na dzień czekając, aż ten dobiegnie końca. A to wszystko przez jej złamane serce.
~*~                          
Ktoś zasłonił jej oczy dłońmi. Od razu rozpoznała ten ciepły, kojący dotyk i chłód, który wzbudził u niej ciarki.
-Draco, wiem, że to ty.- zachichotała odwracając się ku chłopakowi.
Zatopiła się w stalowoszarych oczach tlenionego. Uśmiech mimowolnie zagościł na jej twarzy. Przy nikim nie czuła się bezpieczniej i bardziej radośnie, niż przy nim.
Tego dnia był jednak jakiś nieswój. Dostrzegła w jego spojrzeniu jakby ból, który rozrywał go gdzieś od środka. Pogładziła delikatnie jego policzek.
-Coś się stało?- spytała cichutko, jakby bojąc się odpowiedzi.
Wziął jej dłoń w swoją, po czym zaczął jeździć po niej palcem. Wbił w nią wzrok i przez chwilę milczał.
-Wiesz, różnie to bywa. Pewnego dnia może zabraknąć mnie koło ciebie… Nigdy nie wiadomo, kiedy Sama-wiesz-kto rozpęta piekło w Hogwarcie. Ale wiesz?- tutaj przypatrzył się uważnie twarzy Miony.- Moja wymarzona małżonka ma piękne, duże oczy o kolorze czekolady, tak słodkiej i prawdziwej, że można w niej utonąć. Jej wargi są wyraziste i kształtne oraz idealnie pasują do moich. Nosek jest mały i zgrabny. I nie idzie pomylić jej z nikim innym, przez charakterystyczną burzę brązowych włosów. Zawsze nad swoje życie stawia innych. I chcę, aby ta właśnie osoba wiedziała, że naprawdę, bardzo, ale to bardzo ją kocham. Cokolwiek się wydarzy…- wyszeptał.
Przyjemne ciepło rozeszło się po ciele Gryfonki. Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, bądź też wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, jego usta przyległy do jej, po czym zatopili się w namiętnym pocałunku. Objął ją w talii i mocniej przytulił do siebie. Pragnęła, aby ta chwila trwała wiecznie.
~*~
Wierzyła Malfoy’owi. Każde słowo, każdy gest uważała za niepodważalną prawdę. Pragnęła spędzić z nim resztę życia. Nie obchodziło ją, że różni ich status krwi, rodziny i domy, gdyż on był dla niej całym światem i zrobiłaby wszystko, by mogli być razem. Potem jego słowa okazały się obłudnym kłamstwem… Ciężko przechodziła przez tę sytuację. Nawet w nowej szkole ledwo sobie radziła. Przyzwyczaiła się do obecności Ślizgona, przez co cholernie jej go brakowało. Lubiła się z nim drażnić, przekomarzać, a nawet sprzeczać. Uwielbiała, kiedy okazywał zazdrość. Czuła się wtedy taka ważna i kochana… Miała pewność, że zrobiłby dla niej wszystko. Zawsze spoglądali na siebie w Wielkiej Sali i posyłali sobie uśmiechy. Wychodzili na wieczorne spacery i rozmawiali o życiu… Myślała, że wie o nim wszystko. To uczucie wydawało się takie realistyczne, jak żadne inne. Wcześniej przez myśl by jej nie przeszło, że to tylko zakład… Potem jednak musiała przyjąć te obłudne kłamstwo do swojej świadomości.
-Hermiona, słuchasz mnie w ogóle?- spytał chłodno Gabriel.
Granger wyrwała się z zamyślenia. Widocznie chłopak się zdenerwował, skoro użył jej pełnego imienia. Przez tyle czasu nadal nie przywykła, że Gabe nazywa ją po imieniu. Malfoy zawsze wołał ją po nazwisku… Tak szelmowsko, przekornie, a zarazem strasznie słodko.
Skupiła na partnerze uwagę.
-Tak, jasne.- skłamała niepewnie.
-Tak więc co o tym sądzisz?- chciał sprawdzić wiedzę dziewczyny.
-Sądzę o czym?- wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język.
-O wyprawie…- westchnął znużony, przeciskając się przez grupkę czarodziejów.- Herm, coś się stało? Zachowujesz się naprawdę niepokojąco.- chwycił ją za ramiona spoglądając w oczy.
Poczuła się bardzo niekomfortowo. W tym momencie przekroczył jej psychiczną barierę. Po spotkaniu z Draconem dotyk Gabriela spowodował u niej odrazę. Pragnęła, by jak najszybciej się odsunął. Ledwo co pohamowała wylew łez.
-Wszystko w porządku. Po prostu natłok wspomnień, ludzie… którzy mnie nie poznali…- odparła z lekka drżącym głosem.
-Chodzi o tego tlenionego?- spytał bez żadnych ogródek przyglądając się jej twarzy.
Spojrzała mu prosto w oczy. Tak bardzo pragnęła przestać tłumić w sobie emocje, wybuchnąć płaczem, wyżalić mu się i wtulić się w jego ramiona… Ale nie mogła. To zbyt wiele, dla niej, jak i dla Gabe’a. Musiała się jakoś opanować.
-Ah, on też mnie nie poznał, racja… I sekretarka mnie nie poznała… Nieważne, to nic takiego, naprawdę nic mi nie jest. Wracajmy już do mieszkania.- wysiliła się na lekki uśmiech.
Po chwili, ponownie przez sieć Fiuu, deportowali się do mieszkania. Hermiona była na skraju załamania nerwowego. Usiadła na kanapie chowając twarz w dłoniach.
Chciała zacząć tu wszystko od nowa. Jej mur, który budowała przez te lata zaczął się powoli kruszyć. Przeklinała w myślach los za to, że Dracon znowu pojawił się w jej życiu. Niemniej jednak obiecała sobie, że tym razem nie stchórzy i nie ucieknie. Poradzi sobie. Malfoy przecież nie wie, kim naprawdę jest i wcale nie musi się dowiedzieć. Ograniczy kontakty do minimum. Jakoś to będzie… Musi być.
Gabriel nie spuszczał wzroku z dziewczyny. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że go kłamie. Widział, w jakim była stanie. Miał też pojęcie, że jeśli Miona nie chce mu powiedzieć o swoich problemach, to mu tego zwyczajnie nie powie, nie ważne jakby naciskał. Tak więc wyszedł z mieszkania wystukując numer do Grace, najlepszej przyjaciółki Granger. Poprosił, aby przyszła do dziewczyny, gdyż dzieje się z nią coś złego. Sam zaś wybrał się do Hogsmeade na piwo kremowe.
Wtem czas Hermiona podążyła do sypialni. Malutkie wróbelki fruwały po pokoju i ścieliły jej łóżko. Jeden z kolei układał ubrania w szafie dziewczyny. Drugi natomiast posypał płatkami róż jej łoże. Wyciągnęła z buta różdżkę, po czym zamachnęła się kilka razy odprawiając wróbelki do salonu. Sama zaś rzuciwszy się na posłanie, wdała się w głośny szloch. Wtuliła twarz w mięciutką podusię.
Miała wszystkiego dość. Przestała radzić sobie z emocjami. Wystarczył jeden, krótki moment, by wywołać falę wspomnień i uczuć. Przepełniały ją różne odczucia. Z jednej strony była cholerne wściekła, za to, że Draco jej nie poznał. Co jak co, ale w końcu spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Jak to możliwe, że nie zapamiętał Granger nad wyraz dobrze? Oburzenie kipiało z kobiety i powoli zaczynało brać górę nad rozsądkiem. Poderwała się z miejsca, ponownie wyciągając różdżkę. Otworzyła szufladę, zawzięcie czegoś szukając. Znalazła. Ruchoma fotografia, na której znajdowała się z Malfoyem na błoniach. Wisiała mu na szyi, skradając buziaka w policzek. Wypowiedziawszy „Wingardium Lewiosa”, rzuciła zdjęciem o ścianę. Ramka pękła w pół, przy czym słychać było odgłos łamanego patyka. Upadła na podłogę. Miona wydając z siebie skowyt wściekłego wilka, wymówiła zaklęcie. Fotografia podpaliła się. Buchały gorące płomienie. Hermiona ze zgrozą i rządzą mordu patrzyła na to „ognisko”.
Drzwi od sypialni otwarły się z takim hukiem i siłą, że aż przywarły do ściany. Granger aż podskoczyła. Zszokowana wbiła wzrok w przybyłą postać. W progu stała kobieta o figurze modelki, z krótkimi blond włosami, sięgającymi za ucho. Obijała różdżką o lewą dłoń. Przez przejrzystą, białą bluzkę z krótkim rękawkiem szło dostrzec stanik, w tej samej barwie. Obcisła, wykonana z śliskiego materiału, przylegająca do ciała spódnica, w identycznym kolorze, jak bielizna, kończyła się za kolanami. Wzrostu dodawały jej szpilki, o śniegowym zabarwieniu.
Jednym machnięciem różdżki ugasiła pożar. Pięknie umalowana kobieta, spojrzała karcąco na Hermionę spod mocno podkreślonych rzęs. Podeszła do niej i bez owijania w bawełnę wymierzyła siarczysty cios w policzek. Zapłakana Granger zawyła z bólu, odchylając głowę. Raptownie dotknęła obolałego miejsca usilnie je rozmasowując. Przeszyła blondynkę złowrogim spojrzeniem.
-Zwariowałaś?! Co ty tutaj robisz, Grace?!- wrzasnęła nieźle zirytowana.
Blondyna przekręciła swoimi szarawozielonymi oczami wzdychając głośno.
-Gabriel oświadczył mi, że coś jest z tobą nie tak. To chyba oczywiste, że przybyłam.- odparła z nutką rozżalenia.
Zrezygnowana Miona opadła bezwładnie na łóżko chowając twarz w dłoniach. Co ona wyprawiała? To niedorzeczne. Poczuła się taka bezsilna…
Grace spoczęła obok Granger. Przewiesiła rękę przez jej szyję i przytuliła kobietę do siebie. Pogładziła ją delikatnie po włosach, niczym niemowlę.
-Okej. A teraz powiedz, na Merlina, co jest grane?- zażądała wyjaśnień.
-Będę pracować razem z Malfoyem.- rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Oh… To ten parszywy gnojek, który był z tobą dla zakładu?- Granger w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową.- Biedactwo… Jak się zachował, gdy cię zobaczył?- spytała z zainteresowaniem.
-Nie poznał mnie!- wydukała gniewnie przez łzy.- Tyle czasu razem… Tyle chwil razem… A on mnie po prostu nie poznał!- wrzasnęła roztrzęsiona.
-Żartujesz? Co za idiota… Co zrobił jak się dowiedział, że to ty… Granger?- drążyła dalej.
-Nie dowiedział się… Powiedziałam mu, że jestem Jean…- odpowiedziała wyrywając się z uścisku dziewczyny.
Wyczarowała sobie chusteczkę, w którą wydmuchała nosek. Zdawała sobie sprawę z tego, że musiała wyglądać żałośnie.
-Dlaczego?- to brzmiało, jak oburzenie.
-Skołowało mnie… Nie byłam gotowa, na oficjalne spotkanie po latach z chłopakiem, który tak mnie upokorzył.- mruknęła niechętnie.
Grace podniosła się z posłania. Jej drobną twarzyczkę przyozdabiał promienny uśmiech. Położyła dłonie na biodrach. To znaczyło, że na coś wpadła.
-I bardzo dobrze, że tak zrobiłaś. Możesz to wykorzystać.- klasnęła w dłonie, przy czym przygryzła seksownie wargę.
-Ale jak? Co masz na myśli?- spytała z niezrozumieniem.
-Oh, Granger, Granger, Granger…- zanuciła przeskakując z nogi na nogę.- Skoro Malfoy nie wie, kim naprawdę jesteś, możesz się nieźle zabawić. Zrobisz to, co on zrobił kiedyś tobie. Rozkochasz go w sobie, do szaleństwa, a potem porzucisz.- oznajmiła dumnie.
Miona parsknęła śmiechem. Z początku wydawało jej się to niedorzeczne.
-Grace, nie zapomniałaś o czymś? Mam chłopaka.- przypomniała zerkając znacząco na przyjaciółkę.
-Oh, niby tak, ale on przecież za kilka dni wyruszy polować na smoki. Będziesz miała wolną rękę. A przede wszystkim, wolne mieszkanie.- po wypowiedzeniu ostatniego zdania, w którym kryło się ukryte znaczenie, blondynka dostała z poduszki w twarz.
-Przestań. To nie fair w stosunku do Gabriela.- zaparła się Granger.
-Miona, kto powiedział, że Draco zostanie twoim stałym kochankiem, albo narzeczonym? To będzie przelotna znajomość. Dasz mu nauczkę i tyle. To w ogóle nie dotyczy Gabe’a. Daj spokój, Granger, jesteś młoda. Masz prawo robić, co ci się żywnie podoba, a nie siedzieć na uwięzi, jak stara, zamężna baba.- wygłosiła swój przekonujący wywód.
Hermiona zawahała się. Nie chciała zranić Gabriela. Zależało jej na nim. Pragnęła pozostać mu wierną, a nie skakać z kwiatka na kwiatek. Wiedziała, że on nigdy jej nie skrzywdzi. Jednakże perspektywa zemsty na Malfoyu korciła ją do tego stopnia, że gotowa była odsunąć w kąt swoje zasady moralne. Może Grace miała rację? W końcu Gabe wyruszy w wyprawę…
Nie! To nie w jej stylu! Pozbawione skrupułów, dumy i honoru!
Ale za to jak kuszące… - szeptał jej mały diabełek w główce.
Zaklęła w duchu.
-Nie wiem, Grace… Boję się.- wystękała niepewnie.
-Czego? Wyrzutów sumienia? Uwierz, będziesz czuła tylko słodką satysfakcję.- kusiła ją Grace.
Herm była na skraju. Z ściskiem w żołądku spojrzała na przyjaciółkę.
-Dobra, zgadzam się. Ale jeśli coś przebiegnie niezgodnie z planem, to ty poniesiesz konsekwencje i to ty będziesz się płaszczyć przed Gabrielem.- pogroziła blondynie palcem.
-Okej, umowa stoi.- klasnęła w dłonie, wykonując drobny piruet.

W głębi duszy Miona czuła, że to nie jest najlepszy pomysł. Ale… Odegra drobne przedstawienie. Pokaże mu, co to prawdziwe cierpienie.

7 komentarzy:

  1. Miniaturka zapowiada się ciekawie, czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite. Nieźle się zatopiłam w Twojej lekturze. Ta historia bardzo mnie wciągnęła i kiedy dotarłam do końca, to się nagle wszystko skończyło. Muszę przyznać, że pomysł był niezły, o ile się Pansy nie wyklepie kim ona naprawdę jest. Jestem bardzo ciekawa kontynuacji, ale mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać.

    OdpowiedzUsuń
  3. :oo
    Fantastyczna. Wow uwielbiam to jak piszesz. Jejku pięknie
    Pozdrawiam
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne. Już się nie mogę doczekać następnej części :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne ;) Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie następna część? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham tego typu opowiadania. Liczę, że mnie nie zawiedziesz. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń