sobota, 16 marca 2013

Rozdział 5 "Bo nienawiść dużo łatwiej wzbudzić, niż skłonić do miłości."


Rozdział ze specjalną dedykacją dla Vilene ;*
~Draco~ 
(Skyler;*)
Gdy tylko Draco znalazł się ponownie w swoim dormitorium, opadł bezwładnie na łóżko, nie zwracając uwagi na siedzącego obok Zabiniego.
Jeszcze kilka godzin temu miał pewność, że spotkanie z Granger nie będzie kosztować go aż tak dużego wysiłku, a tu proszę!
Ta dziewczyna naprawdę coraz bardziej działała mu na nerwy swoją pewnością siebie i zjadliwością. Dziwił się, że
z takim charakterem wylądowała w Gryfindorze a nie w Slytherinie. Chociaż i tak pozostawała szlamą, więc tiara nie miała innego wyjścia jak posłać ją do tych pieprzonych Gryfonów.
- Też mi cię miło widzieć, Smoku - powiedział Blaise, który od momentu wyjścia swojego kumpla nie raczył ani razu podnieść się z fotela, znajdującego się w ich wspólnej sypialni.
- Nie dobijaj mnie, Zabini. - warknął rozeźlony Malfoy, zakrywając głowę poduszką. Dalej nie mógł uwierzyć, że Granger udało go się upokorzyć dwa razy z rzędu. No ale za to on odgryzł się jej w pięknym stylu…
- A co, szlama Granger dała ci popalić? - spytał Zabini, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Już dawno nie widział przyjaciela aż tak wyczerpanego, więc musiał zachować powagę. 

- Wspomnij o niej jeszcze raz a przyrzekam, że cię zabiję. -  mruknął pod nosem tleniony, wstając gwałtownie. - Potrzebuję whisky.  - powiedział jak gdyby nigdy nic. -  I to dużej ilości, stary. - dodał pewnym siebie głosem. 
- Już się robi! - Zabini w natychmiastowym tempie podniósł się z krzesła, po czym udał się w stronę ich tajemniczego barku. Jeżeli chodziło o picie, Blaise był w stanie rzucić wszystko, byle by tylko spożyć szklankę ognistej whisky ze swoim przyjacielem u boku. 
Niecałe pięć minut później oboje panowie sączyli w uwielbieniem swój trunek, który dziwnym trafem szybko znikał z ich szklanek. 
Draco postanowił się nieźle upić tego wieczoru. Po dzisiejszym dniu było mu to potrzebne, tak jak powietrze normalnemu człowiekowi. 
- Jak tam szlaban? - zapytał ciekawy Blaise. Zdawał sobie sprawę, że ponownie wkracza na niepewną ścieżkę, ale nie byłby sobą, gdyby nie zaspokoił swojej ciekawości. 
- Daj mi święty spokój, Diable. - mruknął wyraźnie zirytowany blondyn, na co ślizgon tylko się zaśmiał. 
- Granger nieźle musiała ci dać w kość, że myślisz, iż nic z ciebie nie wyduszę. - zaśmiał się głośno brunet. Naprawdę kpił z naiwności swojego przyjaciela. 
- Dobra… - poddał się Draco, jęcząc uciążliwie. Nie miał najmniejszej ochoty zwierzać się swojemu towarzyszowi, lecz pozostało mu coś innego? Pokrótce opowiedział cały przebieg szlabanu, omijając wydarzenia, w których, jego zdaniem, stracił nad sobą kontrolę. No bo jak miał się niby wytłumaczyć z tego, że przez kilka minut trzymał Gryfonkę w stalowym ucisku i nie miał zamiaru jej puścić? W dodatku już po raz drugi utonął w jej oczach. A co najgorsze, nie żałował… ten fakt dobijał go jeszcze bardziej, ponieważ sam nie wiedział, czym wtedy się kierował. Może chciał pokazać jej, że nie ma dziewczyny, która oparłaby się jego urokowi? Albo o zemstę? Tak! Dokładnie, o to mu chodziło! Jak być mógł taki głupi i pomyśleć, że jego zachowanie w stosunku Grangerówny mogło ulec zmianie? Miał ochotę pacnąć się  młotkiem, albo najlepiej jakimś zaklęciem, w czoło.  
- Na brodę Merlina! Czemu mnie tam nie było! - wykrztusił w końcu Zabini, gdy w miarę opanował swój napad śmiechu, po usłyszanej historii. - Ty….z króliczymi zębami…i do tego… Granger jako kot!- nabijał się w najlepsze, nie zważając na Dracona, który ledwo co nad sobą panował.
- Zamknij się! - ryknął w końcu, łapiąc się za głowę. To zachowanie jeszcze bardziej rozbawiło Ślizgona, ale resztkami sił powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarzu.
- Spokojnie, stary. Zresztą, co ty się tak emocjonujesz? W końcu szlama ma u Ciebie dług wdzięczności. Ja na twoim miejscu bym to wykorzystał. - Blaise teatralnie wzruszył ramionami.
- Uwierz Diable, mam taki zamiar. - Malfoy uśmiechnął się cynicznie. - Ale wszystko w swoim czasie. - dodał, popijając resztki whisky.
 ~Zabini~
(Skyler;*) Znacie to uczucie, gdy wasz kumpel leży obok was, zupełnie pijany, a wy nie macie pojęcia jak w takiej sytuacji się odnaleźć, gdyż nie możecie powstrzymać się od śmiechu? 
Dokładnie to teraz przeżywałem z moim najlepszym przyjacielem Draconem Malfoyem. Szczerze powiedziawszy sam byłem już nieźle podpity, więc gdy zauważyłem, że Smok już za bardzo nie kontaktuje z tym światem, nie miałem innego wyjścia jak pomóc doczłapać mu do swojego łóżka.
Rzadko co bywały chwilę, w którym on, słynny Casannova Hogwartu (tym razem nie mam na myśli siebie)upija się w najlepsze. Granger musiała naprawdę nieźle zajść mu za skórę. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Co jak co, ale widać jednak, że Gryfonka ma pazurki i nabrała chociaż trochę wigoru podczas tych wakacji.
Niestety z nami, książętami Slytherinu, nie miała szans. Wiedziałem, że Draco w myślach już szykuję prawowitą zemstę, albo przynajmniej jeszcze większość zgryźliwość, do Panny-Wiem-Wszystko-Najlepiej.
Naprawdę było mi jej szkoda, ponieważ znałem mojego najlepszego przyjaciela i wiedziałem, że  łatwo nie odpuści. W dodatku nigdy nie żywiłem do niej urazy, nawet gdy jeszcze wyznawałem zasady Czarnego Pana.
Prychnąłem cicho pod nosem.
- No już, Smoku, wstawaj. - ponagliłem Malfoy'a, który sprzeczał się ze mną w najlepsze, że nie wstanie z wygodnego fotela w pokoju wspólnym. Nawet nie pamiętam, jak się tam znaleźliśmy. Chyba wolałem nawet tego nie wiedzieć.
- Odpierdol się, Zabini! - ryknął przybierając srogą minę, by po chwili wybuchnąć śmiechem. Uśmiechnąłem się ironicznie w jego stronę. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem aż tak nawalonego Smoka. W duchu cholernie żałowałem, iż nie wziąłem ze sobą mugolskiej lustrzanki, którą podarował mi Patric.
- Stary, nie dyskutuj ze mną, bo wiesz, że i tak przegrasz. Ruszaj swoją dupę. - nakazałem głosem nie znoszącym sprzeciwu i podciągnąłem blondyna do góry.
- Do cholery puszczaj mnie…- jęczał co chwilę, podczas gdy ja siłowałem się, by zanieść go do naszego pokoju. Po jaką cholerę pytam się, przenosiliśmy całą imprezę na dół, skoro teraz ledwo co trzymamy się na nogach?
- Co tu się dzieje? - usłyszałem głos, tym razem nie należący do Dracona. Stanąłem jak sparaliżowany, błagając boga, by to nie był Snape. Ostatnio cały czas chodził jakiś nerwowy, a minę miał taką , jakby kociołek wywaru tojadowego wybuchł mu prosto na twarz.
Odwróciłem się gwałtownie, po czym odetchnąłem z ulgą. To tylko Pansy, która patrzyła na mnie wyraźnie poruszona zaistniałą sytuacją. W tym momencie nie miałem ochoty wysłuchiwać jej kazania, na temat tego, jak ja to niszczę jej przyszłego męża i że jestem egoistycznym dupkiem bla bla bla… Za każdym razem gdy to słyszałem miałem ochotę ziewnąć głośno i przeciągle, co od czasu do czasu  nawet robiłem. Kilka razy tylko pouczyłem ją o tym, że zapomniała dodać, jaki to jestem przystojny..
- Zamknij się idiotko. - syknąłem widząc, jak Draco leniwie podnosi głowę i wlepia swoje ślepia w Parkisnon. Przekręciłem oczami. Błagam, żeby tylko teraz nie ważył mi się na nią rzucić, bo przysięgam zabiję go.
-  Co ty sobie wyobrażasz! - jak widać Panna-Mopsi-Pysk nie wzięła sobie mojej uwagi do serca, ponieważ zaczęła drzeć się jak opętana. - Jak mogłeś go tak….
- Granger? - przerwał jej mój kumpel, zadając pytanie z wielką nadzieją w głosie. Wytrzeszczyłem na niego oczy,  a chwilę potem zaśmiałem się głośno.
- Dracusiu to ja Pansy, a nie ta szlama. - zapiszczała dziewczyna, chcąc zbliżyć się do Malfoya. Jednym spojrzeniem unicestwiłem je marzenia. To się nazywa ślizgońska natura.
- Stary opamiętaj się. To nie Hermiona. -  szepnąłem mu na ucho, tak by tylko on mógł to usłyszeć.
- A szkoda.. - powiedział donośnie i…. zasnął. Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. 
- Nie ma co, klasę to ty masz. - zakpiłem, chociaż i tak wiedziałem, że tleniony mnie nie usłyszy.
Spojrzałem wyzywająco w stronę Parkinson, która stała jak oniemiała.  
- Wyświadcz mi jedną przysługę w życiu i nie wspominaj mu o tym jutro ani słowa, jasne, lafiryndo? - starałem się być w dla niej w miarę miły, lecz chyba nie za bardzo mi to wyszło, ponieważ ta tylko fuknęła na mnie i oddaliła się w stronę swojego dormitorium.
- Masz przejebane Smoku. - mruknąłem jeszcze do Dracona i ponowiłem próby przetransportowania go do naszej sypialni.
~Ron~ 
(Pola)
Młody Weasley cały czas rozważał w myślach słowa Jęczącej Marty. Przecież on doskonale znał Hermionę. Dziewczyna nigdy nie gustowała w jakiś tradycyjnych, (i z lekka przereklamowanych) romantycznych kolacjach przy świecach, czy też bukietami róż, na znak miłości. Ale w takim razie, cóż miał uczynić? Powiedzieć jej wprost, co do niej czuje? 
W głowie rudzielca ukazała się pewna scenka. On - stojący przed Granger z lampką wina i ona - również z szklaneczką alkoholu w ręku. On - mówiący o płomiennym uczuciu do brązowookiej i ona - która zaczyna się czerwienić i dukać coś w popłochu o tym, że nic do niego nie czuje. On - czujący się jak skończony idiota, który próbuje cofnąć wypowiedziane słowa i ona - pod wpływem rozpierających ją emocji wylewa na niego napój. On - przeklinający swą głupotę w duchu i ona -wybiegająca z pokoju wspólnego, w pośpiechu mówiąca, że to nie ma sensu. On - próbujący to wszystko naprawić i ona - która uparcie go unika. Oboje widzący rozpadającą się, wieloletnią przyjaźń. 
Nie. 
Stanowczo wykluczył tę opcję. 
W głębi duszy czuł, że to wymaga czasu. Musiał zrobić coś takiego, żeby rozkochać w sobie obiekt westchnień. Powinien być delikatny i nienachlany, ale z drugiej strony ciężko było mu ukrywać sympatię do rówieśniczki. Wiedział,  że to „misja specjalna”. Liczył się z tym, iż będzie kosztowało go to sporo czasu, energii i nerwów, gdy ujrzy Mionę w ramionach jej adoratora. 
Jego dogłębne rozmyślania przerwało głośne odchrząknięcie Harrego. Ron wbił w niego swój nieobecny wzrok, na co Potter ze znużeniem, ale i lekkim poirytowaniem przekręcił oczami. Wybraniec usiadł koło przyjaciela klepiąc go po plecach. 
- Ron, coś się stało? Jesteś dziś bardzo nieswój. Chyba w ogóle mnie nie słuchałeś, prawda?- bliznowaty martwił się o Weasleya. 
Rudzielec westchnął głośno. Faktycznie, tak bardzo pogrążył się w swych przemyśleniach, że nawet nie dostrzegł obecności bruneta. Nie chciał mówić przyjacielowi o tym, co czuje do Hermiony. W każdym bądź razie, nie teraz. 
- Jestem zmęczony, Harry. Miałem ciężki dzień. - mruknął od niechcenia. 
- Jak ty miałeś ciężki dzień i jesteś w takim stanie, to nie chcę widzieć Miony po jej dniu. Szlaban z Malfoyem na pewno ją wykończył. - Potter skrzywił się na myśl o Ślizgonie. 
Na twarzy Rona również pojawił się grymas. Zabiłby tą cholerną Fretkę, gdyby zranił Hermionę. Stałby się wtedy niczym wilk, broniący swoją samicę. Rzuciłby się na przeciwnika i rozszarpał go na strzępy. To on jest samcem alfa, a nie ten zakłamany gad. Przez ułamek sekundy wyobraził sobie, jak Gryfonka, z wdzięczności za pomszczenie jej cierpień, rzuca mu się w ramiona, a potem namiętnie całuje, uważając go za bohatera. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, lecz po chwili znowuż spoważniał. 
- Biedna Hermiona… - westchnął wypowiadając imię dziewczyny niemalże z czcią.
- Cóż, może nie taka biedna? - słowa bliznowatego uderzyły w rudowłosego, niczym cios w policzek. 
Odwrócił się do bruneta, wybałuszając oczy. Harry widząc minę przyjaciela zachichotał lekko. 
- Pomyśl jak Hermiona zmieniła się w przeciągu tych wakacji. Nie da sobie krzywdy zrobić. Nawet Malfoy zauważył, że Mionka nabrała pazurków, szczególnie wobec niego. Myślę, iż nauczyła się sobie z nim radzić, a przede wszystkim uodporniła się na jego docinki. - wytłumaczył ze spokojem Wybraniec, po czym dodał z namysłem - Nasza Granger nie jest już małą dziewczynką. Zmieniła się tak bardzo… 
Rudzielec wziął sobie do serca słowa przyjaciela. Miał rację. Gryfonka nie jest już tą samą dziewczyną, co niespełna dwa miesiące wcześniej. Zastanawiało go, co skłoniło ją do tak radykalnej przemiany. Czy taka Hermiona mu się podobała? Sam nie wiedział. Zrozumiał, że to nie tylko podbój o serce, lecz poznawanie jej na nowo. 
- Ja idę się przejść, a ty odpocznij trochę. - rzucił na odchodne Harry, po czym wyszedł z pokoju. 
Wziął głęboki oddech. Czas wziąć sprawy w swoje ręce. 
Weasley żwawo podniósł się z łóżka i z wigorem zbiegł do pokoju wspólnego Gryfonów. W jego oczach tańcowały iskierki fascynacji. Szukał kogoś wzrokiem i odnalazł. Podszedł niezdarnym krokiem do poszukiwanej, szturchając ją w ramię. 
- Ron! – wrzasnęła karcąco Ginny. 
- Gin, potrzebuję twojej pomocy. - siostra spojrzała na niego jak na niespełna rozumu człowieka. - To pilne. Dotyczy Hermiony. - spojrzał na nią znacząco. 
Na twarzy Weasleyówny pojawił się drobny uśmieszek. 
- Nie mówmy o tym tutaj. Chodź. - pociągnęła go za sobą opuszczając pomieszczenie. 
~Hermiona~ 
(Pola)
Gryfona maszerowała kilka kroków za Slughornem, zawinięta w płaszcz Ślizgona. Opatuliła się nim tak, że jej twarz stała się prawie niezauważalna. Tylko burza rozczochranych włosów wyłaniała się z nad odzienia. Gwałtowne podmuchy wiatru wprawiały jej fryzurę w jeszcze większy nieład. Zakryte policzki dziewczyny zaczerwieniły się. Oddychała ciężko, gdyż droga do Hogwartu nie była zbyt prosta, zważając na dzisiejszą pogodę. 
Draco dorównał jej kroku. Kątem oka udało jej się dostrzec postać blondyna trzęsącą się z zimna, niczym galaretka. Maszerował otulony rękoma, którymi pocierał bluzkę, z nadzieją, że uda mu się choć trochę rozgrzać. 
- Granger, to ty! A już myślałem, że to jakiś szympans się tu przywlókł. - zagadał z ironią. 
Brązowooka prychnęła. 
- Nie powinieneś być dla mnie choć trochę milszy, w obecności profesora Slughorna, ty zapchlona fretko? - odparła niezbyt uprzejmie. 
- Jakoś nie mam ochoty silić się na miłosierdzie, wobec ciebie, Granger. - mruknął niechętnie. - Skończony idiota ze mnie. Dałem ci mój ulubiony płaszcz, a sam trzęsę się z zimna. Niżej upaść nie mogłem. - mamrotał pod nosem, na tyle głośno, by dziewczyna to usłyszała. 
Gyfonka zatrzymała się. 
- Stój. - zwróciła się zimno do swego wroga. 
Zaczęła rozpinać płaszcz. Rozpięła jeden guzik, potem drugi, a gdy miała rozpiąć następny, przerwał jej głos towarzysza. 
- Daj spokój z tą swoją dumą, Granger. Weź już ten płaszcz. I tak cały przesiąknięty jest szlamem. Ja tylko narzekam. - burknął, po czym odwrócił się na pięcie idąc dalej przed siebie. 
Hermiona prychnęła głośno. Za nic w świecie nie potrafiła rozszyfrować zachowania Dracona. Zapięła się z powrotem pod szyję ruszając przed siebie. Po chwili szła już ramię w ramię z swoim największym wrogiem. Dostrzegła, jak chłopak ją obserwuje. Ich wzrok spotkał się. Przez moment dziewczyna zapomniała się i w myślach pochwaliła barwę jego nieziemskich oczu. Jednak wrócił zdrowy rozsądek. Odwróciła głowę patrząc hardo przed siebie. 
- Co się tak gapisz, Malfoy? W głowie ci się pomieszało? - zaśmiała się lekko. 
- A co, nie wolno? - warknął zirytowany. - Dla twojej świadomości, żegnam się z moim płaszczem, któremu współczuję nowej właścicielki. - odparł kąśliwie. 
Doprawdy, w całym swoim życiu, Hermiona Jean Granger nigdy, ale to przenigdy nie spotkała się z równie trudnym charakterem, jak Malfoya. Chłopak był wprost nieznośny. Dziewczyna dziwiła się sama sobie, jak to możliwe, że przebrnęła przez ten dzisiejszy szlaban. A to nie wszystko! 
Przecież będzie musiała znosić go na eliksirach i pozostałych dniach szlabanu, nie mówiąc już o docinkach po lekcjach. Miała ochotę iść i strzelić sobie w głowę. Draco wymęczył ją totalnie. Czuła się, jakby wampir wyssał z niej krew. 
W końcu przekroczyli bramę Hogwartu i weszli do szkoły. 
I jej, i Ślizgonowi zrobiło się milej na duszy. Oboje ucieszyli się, gdy ciepłe powietrze zaczęło rozgrzewać ich ciała. Miona potarła kilkakrotnie o siebie dłonie, rozpinając płaszcz. Dracon chuchał sobie na ręce, próbując jeszcze bardziej je rozgrzać. 
Gryfonka zerknęła na swego towarzysza, którego włosy układały się artystycznym nieładzie. Musiała przyznać sama przed sobą, że wyglądał słodko z tą swoją zbolałą minką. 
Stop. 
Dziewczyna zastanowiła się nad tym, co właśnie sobie pomyślała. To nienormalne, aby taki komplement wobec największego wroga przemknął jej przez głowę! Stwierdziła, że naprawdę musi być bardzo wycieńczona po dzisiejszym dniu, albo to pierwsze oznaki choroby. 
Odwróciła pospiesznie wzrok od blondyna, wbijając go w Horacego. 
Miona nawet nie zdawała sobie sprawy, że to samo pomyślał sobie o niej Malfoy, który przez ułamek sekundy podziwiał jej uroczą cerę i rozczochrane włosy, co dawało słodki efekt. Jednakże podobne jak Gryfonka, skarcił się za to w myślach. Jeszcze bardziej rozzłościł się na dziewczynę, za to, że mógł pomyśleć o niej w ten sposób. 
- Moi drodzy, życzę wam spokojnych, magicznych snów. Do zobaczenia, jutro. - pożegnał się profesor, który z uśmiechem ruszył w kierunku swego gabinetu. 
- Ta, do zobaczenia. - mruknęła pod nosem Gryfonka. 
- Granger, życzę ci koszmarnych snów. Mam nadzieję, że przydarzy ci się coś, przez co resztki twojego humorku legną w gruzach. - rzekł jadowicie Malfoy. 
- I tobie Draco, najgorszych snów i wielu nieszczęść życzę na dobranoc. - odparła równie ironicznie, po czym zostawiła za sobą oniemiałego Ślizgona. 
Pospiesznie przemierzyła korytarze Hogwartu. Naprawdę była szczęśliwa, gdy dzieliło ją tylko kilka kroków od jej dormitorium. 
Jej radość, niestety, trwała tylko chwilę. Odeszła równie szybko, jak się pojawiła. Przed nią ukazała się smukła postać Rona Weasleya. Nie miała pojęcia, co robi przy jej dormitorium o tej godzinie, a w dodatku z bukietem żółtych tulipanów. Czuła się dość zmęczona, przez co nie miała ochoty widzieć się teraz, ze swoim przyjacielem. Uzmysłowiła sobie, że z jego wizyty nie wyniknie nic dobrego. 
Ponownie zlustrowała młodzieńca spojrzeniem. Ułożone, wręcz ulizane włosy, biała, odświętna koszula, bukiet żółtych tulipanów i bardzo intensywny, niezbyt przyjemny zapach, jakieś tandetnej wody kolońskiej. Dziewczyna przeklęła w duchu. Zaczynała rozumieć, o co chodzi jej rówieśnikowi. 
- Hermiona… - wypowiedział jej imię z rozmarzeniem. 
- Ron. - odparła bez większego zainteresowania. - Co ty tu, na Merlina robisz? I to o tej godzinie? Jakby cię Filch zobaczył… - urwała widząc nietypową minę rudzielca. - Ron, wszystko dobrze? Coś się stało? - spytała zakłopotana. 
Rudzielec chciał dać jej kwiaty, lecz cofnął rękę. Pogładził swe włosy wciągając tlen, po czym wręczył zażenowanej Mionie bukiet. Gryfonka wybałuszyła oczy. Miała nadzieję, że to tylko koszmar, albo jakiś okropny żart Malfoya. Wypuściła głośno powietrze próbując dobrać słowa w logiczne zdanie. 
- Mionko, te kwiaty są dla ciebie. Chciałem… - nagle przerwał swą wypowiedź. 
Wstrzymał oddech wbijając wzrok w nieokreślony punkt na ciele Granger. A dokładniej na płaszcz. Dziewczyna przeżegnała się w myślach. 
Z lekkim niepokojem obserwowała twarz Rona, która zmieniała kolory. Z jasnej czerwieni, do ciemnej, aż do purpury! Cały dygotał z nerwów. Zaczął ciężko sapać, niczym dziki zwierz. Wytrzeszczył oczy. Jego twarz przepełnił wstrętny grymas. 
Pragnął coś powiedzieć, lecz nie potrafił. Stał się niczym wulkan, który mógł w każdej chwili wybuchnąć. Zaczął się nieprzyjemnie pocić. Zmieszanie zapachu potu i nieprzyjemnej wody kolońskiej nie przyniosło dobrego efektu. Jego dłonie drżały. Hermiona zaczęła się go naprawdę obawiać. I jeszcze moment… I… Wybuch. 
- HERMIONA, DO CHOLERY, CO TY, U DIABŁA, MASZ NA SOBIE?! NOSISZ PŁASZCZ TEGO SUKINSYNA MALFOYA?! - wrzasnął tak, że chyba pół Hogwartu go usłyszało. 
Przegiął. Mogła wybaczyć mu wiele, ale takiego zachowania nie będzie tolerować. Co on sobie, u diaska myślał? Że ma prawo, tak bezkarnie, na nią wrzeszczeć? Że ma prawo kierować jej życiem? Że ma prawo mówić jej, który płaszcz powinna nosić, a który nie? I to jest przyjaciel? 
Niepokój i wszelkie zawahania przerodziły się furię. Niedźwiedź obudził się ze snu zimowego. Czas wziąć życie w swoje ręce. Nikt nie będzie rozkazywał Hermionie Jean Granger, nikt nie będzie jej poniżał i wyzywał! Diaboliczne ogniki zaczęły tańcować w jej brązowych, przepełnionych gniewem oczach. 
- Nie masz prawa na mnie wrzeszczeć, słyszysz?! - warknęła. - Nie twój, zakichany interes, co noszę, a co nie! - dodała rozdrażniona. 
- To jest płaszcz Malfoya! Czy ty siebie słyszysz, Miona?! Ta fretka zrobiła ci pranie mózgu?! - krzyknął donośnie. 
- Było mi zimno! Gdyby nie ten płaszcz, może leżałabym już chora! - nieświadomie zaczęła się tłumaczyć, za co skarciła się w myślach. 
- Nic by ci nie było! Nie rozumiem, jak mogłaś wziąć od niego ten cholerny płaszcz! - tymi słowami totalnie wyprowadził z równowagi rówieśniczkę. 
- Wolałbyś, żebym leżała chora, niż żebym wzięła od niego to głupie ubranie? - to stwierdzenie mieszało się z olbrzymim żalem do rozmówcy. 
- Tak! - mimowolnie wyrwało mu się z ust. 
Nastała grobowa, ponura cisza. 
Każda komórka w ciele Hermiony krzyczała, aby zerwać wszelaki kontakt z Weasleyem. Nawet nie zauważyła, kiedy ich przyjaźń zaczęła się rozpadać. Owszem, zdawała sobie sprawę z uczuć Rona, ale wydawało jej się, że dała mu jasno do zrozumienia, iż nic między nimi nie będzie. W sumie nie wiedziała, dlaczego zrobił jej taką awanturę. Przez wzgląd na to, że to płaszcz Ślizgona i ich największego wroga jednocześnie, czy przez jego chorą zazdrość? 
Nie wierzyła, że to powiedział jej najlepszy przyjaciel. A przynajmniej człowiek, który był nim kiedyś. Strumyki łez polały się z szklących oczu nastolatki. Trefne karty rozdał los. Musiała się z tym jakoś uporać, lecz w tym momencie czuła się zraniona. Serce łomotało jej jak szalone. Pod wpływem nerwów, drżały jej dłonie, a łzy mimowolnie cisnęły jej się do oczu. Nie mogła patrzeć na Rona. Pragnęła, by jak najszybciej zszedł jej z oczu. 
- Nie mogę uwierzyć w to, co powiedziałeś. Cholerny hipokryta z ciebie, wiesz? - wydukała oddychając ciężko .- Myślałam, że jesteś moim przyjacielem… - wydukała przez łzy, po czym weszła do swego dormitorium nie zważając na to, że Weasley ją woła. 
Zamknęła pomieszczenie. Zapaliła lampkę, po czym bezwładnie opadła na łóżko. Nie potrafiła pohamować łez. Czarne chmury zgromadziły się nad jej życiem. Straciła przyjaciela. Mogła spodziewać się po nim niemalże wszystkiego, ale tego żeby zrobił awanturę o płaszcz? Zastanawiała się, kiedy ich przyjaźń zaczęła się psuć i od kiedy Ron usiłował za bardzo wtargnąć w jej życie. Wszystko wydawało jej się totalnym chaosem. Wicher obalił most. Czy będzie w stanie przepłynąć tę rzekę? Czy będzie w stanie wybaczyć Ronowi? 
Leniwie podniosła się z łóżka, zmierzając w kierunku biurka. Wyciągnęła książki i zaczęła się uczyć na jutrzejsze sprawdziany. Nadal zanosiła się płaczem, a krople łez kapały na stronice ksiąg, jednak nauka pozwalała jej się wyciszyć i choć na moment zapomnieć o problemach. Złamane serce jednakże ciągle bolało. 

 ~Draco~
(Skyler;*)  Następnego dnia, Draco zszedł na śniadanie jako jeden z ostatnich uczniów Miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje na miliony małych kawałeczków, a do tego oddałby by naprawdę wszystko za jedną szklankę wody.
Nie przypominał sobie, kiedy ostatni raz męczył go tak okrutny kac. Myślał, że ma wystarczająco dobrą głowę i może pozwolić sobie na jednodniowe szaleństwo, lecz cholernie się przeliczył.
Przeklął siarczyście pod nosem, kpiąc z swojej głupoty. Przecież mógł przewidzieć, iż picie z Diabłem nie przyniesie mu niczego dobrego. Zwłaszcza po tym, co mu wczoraj opowiedział.
Tak właśnie rozmyślając wszedł wo Wielkiej Sali, która na jego nieszczęście była zapełniona po brzegi uczniami z różnych domów. Przymrużył oczy, próbując uniknąć promieni słonecznych przedzierających się przez wielkie witraże. Jak najszybciej udał się w kierunku stołu Ślizgonów.
Tak jak przypuszczał wszyscy skupili swój wzrok na nim, co cholernie go irytowało." Akurat dzisiaj? " - pytał sam siebie.
- Oj Smoku, co ci się stało? - zapytał sarkastycznie Blaise kilka minut później.
- Wody. - wychrypiał tylko, nie wdając się w dłuższą dyskusję ze swoim przyjacielem.
Nott zaśmiał się cicho pod nosem, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Zabinim. Rzadko co widzieli blondyna tak skacowanego, więc mieli zamiar nacieszyć się tą chwilą, póki trwa.
- Masz. - mruknął Theodor podkładając Ślizgonowi duży złoty puchar. Malfoy był pewny, że w środku znajduje się eliksir na kaca. Jęknął z zadowolenia i wypił całą zawartość, nawet nie zważając na ohydny smak płynu.
Już po kilku sekundach poczuł się znacznie lepiej, a ból głowy stopniowo zaczął go opuszczać. Westchnął głęboko i uśmiechnął się krzywo.
- Widzę, że już ci lepiej. - Diabeł parsknął śmiechem.
- Zamknij się. Jeśli ci życie miłe, siedź cicho - Może i już czuł się lepiej, lecz zły humor nadal mu towarzyszył. 
Jego przyjaciel podniósł obie ręce ku górze na znak poddania się.
- Nie tylko ty masz dzisiaj ciężki poranek. - odparł z miną naburmuszonego dzieciaka.
- Jeżeli masz na myśli Parkinson to wiedz, że mam to w dupie. - warknął przeczesując swoje platynowe włosy.
- Nie mówiłem o niej, chociaż Mopsica też nie kwapi dobrym nastrojem. - Blaise skrzywił się wyraźnie przypominając sobie sytuacje z wczoraj. Głęboko zastanawiał się, czy Tiara na pewno przydzieliła tą dziewczynę do właściwego domu. Gdyby to od niego zależało wywaliłby ją z Hogwartu już pierwszego dnia.
- To o kim? - spytał niezbyt zainteresowany. 
- Granger od rana pluje na wszystkich jadem… - słysząc te słowa Draco podświadomie uniósł jedną brew do góry słysząc imię Gryfonki. Nie to, żeby ciekawiła go jej osoba! Co to, to nie! Lecz sam fakt, iż naczelna szlama szkoły również miała ciężki poranek, sprawiał, że Malfoy miał dodatkowego asa w kieszeni.
- Co, Wieprzlej ją rzucił? - zironizował śmiejąc się teatralnie.
- Blisko, z tego co wiem. - gadał jego najlepszy przyjaciel, lecz blondyn wcale go nie słuchał. Owszem Granger działała mu na nerwy i nienawidził jej z całego serca, ale nie miał zamiaru nagle przejmować się jej sprawami prywatnymi. Poza tym, właśnie przyłapał Chang na gorącym uczynku. Krukonka  wpatrywała się w niego z nieukrytym zafascynowaniem. - Wieprzlej zrobił jej aferę o jakiś cholerny płaszcz…- dopiero te słowa przywróciły Ślizgona na ziemię.
- O płaszcz? - zapytał jak w transie. W tym czasie jeden z jego słynnych złośliwych uśmieszków zdążył wkraść się na jego twarz. Przeklinał sam siebie za to, iż pozwolił zabrać Gryfonce jego ulubioną część garderoby, ale teraz, gdy ten oto przedmiot był powodem kłótni Rudzielca z Kujonicą, zachciało mu się śmiać.
- Z tego co udało mi się zrozumieć z jego krzyków. - Zabini wyszczerzył zęby w kierunku swoich kumpli, po czym niczym nie wzruszony zaczął ponownie skubać w swojej owsiance.
Tleniony przekręcił oczami na ten widok, lecz chwilę potem spojrzał w stronę Gryfonów, szukając burzy brązowych loków. Gdy w końcu je odnalazł ich właścicielka właśnie podnosiła się ze swojego miejsca wraz z rudowłosą latoroślą Weasleyów.
Zmierzył ją od góry do dołu swoim aroganckim spojrzeniem i z niechęcią stwierdził, że wyglądała dość…..ładnie. Mimo szaty, która opadała jej luźno na ramiona i niesfornych loków efekt był dalej nie zły.
Patrzyła tępo przed siebie i chyba nawet nie zwracała uwagi na wiewiórę paplającą coś i tak bezsensownego. Draco był pewien, że płakała. Rozpoznał to po opuchniętych oczach i zaróżowionych policzkach.
Nagle niespodziewanie coś ukuło go przez krótki moment w serce… zaraz zaraz. W serce? Przecież tak dawno nic tam niczego nie czuł, a teraz co? Przeszedł jakąś pieprzoną reaktywacje?
 W jednej chwili oderwał wzrok od brązowowłosej i na nowo przybrał maskę obojętności.
- Szlama ma to, na co sobie zasłużyła. - powiedział nieczułym głosem, po czym gwałtownie wstał ze swojego miejsca, ciągnąc za sobą Zabiniego. 
- Powiesz mi, gdzie ty mnie ciągniesz? - mruknął niezadowolony brunet.
- Myślałem, że chcesz poznać Mariettę. - Smok uśmiechnął się przebiegle do swojego najlepszego przyjaciela. - Czas poszerzyć horyzonty, Diable. 

~Hermiona~
(Pola)
Następnego dnia, Hermiona weszła do Wielkiej Sali w kompletnym roztargnieniu. Ginny kroczyła u jej boku, próbując wydusić z niej, co stało się wczorajszego wieczoru. Granger jednak nie wypowiadała się na ten temat. Brakło jej sił. Samo myślenie o Ronie sprawiało ból, a co dopiero opowiadanie o zaistniałym wydarzeniu. 
Obie usiadły przy stole Gryfonów. Weasley uparcie wpatrywał się w Mionę, jednak ta zignorowała jego spojrzenie. Harry zrozumiał, że coś tu nie gra, przez co zabrakło mu odwagi do zabrania głosu. Przygnębienie dziewczyny udzieliło się i jej przyjaciołom. Wszyscy siedzieli ponuro, jak w żałobie. Nastolatka tępo wpatrywała się przed siebie. Wydawało jej się, jakby cały świat legł w gruzach. Nie docierało do niej nic. Szara powłoka smutku przykryła jej oczy. 
Nagle coś odwróciło jej uwagę. Draco Malfoy i Blaise Zabini filtrowali z dziewczynami. Ale jakimi! Blaise zagadywał uroczą Mariettę, natomiast Smok przyczepił się do Cho. Cho Chang! Granger miała ochotę przetrzeć oczęta. Nie mieściło jej się w głowie, że fretka jest na tyle bezczelna, by pogłębiać znajomość z osobą, która była bliska Harremu. 
Bliska Harremu… 
Żaróweczka zapaliła się w głowie Miony. Blondyn po prostu grał w jakieś chore gierki. Pewnie bierze to za świetną zabawę, biorąc pod uwagę uczucia bliznowatego i Chang. 
Brązowooka prychnęła przekręcając wymownie oczami. Ron mógł się zmienić, ona mogła się zmienić, ale czarny charakter Draco Malfoya pozostanie zawsze na swoim miejscu. Niezbyt wielki powód do radości, jednakże stwierdziła fakty. 
Niby wiedziała, że Malfoy bawi się tak wieloma dziewczętami, jednak coś kuło ją w serce? Złość? Nie, to nie możliwe. O co miałaby być na niego zła? Jedynie o to, że chce zranić Wybrańca. Zgodziła się z tym stwierdzeniem i w tej samej chwili przeniosła wzrok na zamyślonego Pottera, który również patrzył w kierunku Cho i Draco. W jego oczach dostrzegła żal, ale i hart ducha. Wiedziała, że Harry prędzej, czy później upora się z tym, iż brunetka uległa takiemu zwyrodnialcowi, jak Ślizgon, lecz nie chciała, by na to patrzył. 
Wstała od stołu podchodząc do bruneta, którego wyciągnęła z Wielkiej Sali. Oboje odetchnęli z ulgą, gdy opuścili to pomieszczenie. Miona położyła przyjacielowi dłonie na ramionach, tym samym zmuszając do spojrzenia w oczy. 
- Harry, wszystko w porządku? - spytała zatroskana. 
W odpowiedzi uzyskała zbolały uśmieszek. 
- Musi być w porządku. To jej wybór, prawda? Nie mam prawa ingerować w jej życie.- odparł zasmucony. - To raczej ja powinienem cię spytać, czy wszystko okej? Słyszałem, że Ron zrobił ci awanturę. - dodał zmartwiony. 
Miona wzięła dłonie z ramion bliznowatego. Splotła ręce wzdychając ciężko. Nie miała komu się wyżalić. Ginny to przecież siostra Rona i tak stanęłaby w jego obronie, a Harry… Harremu mogła się wygadać. Wiedziała, że on właściwie oceni sytuację. 
-Mówił ci?- zdziwiła się lekko. 
-Cały czas przeklinał Malfoya, jego płaszcz i swoją głupotę. Wywnioskowałem więc, że dostał ataku furii i zrobił ci awanturę.- odpowiedział z wymownym spojrzeniem w kierunku rozmówczyni. 
- Malfoy, pod przymusem Snape’a pożyczył mi płaszcz, bo było mi zimno. A potem dał mi go na stałe, gdyż stwierdził, że i tak cały przesiąknięty jest szlamem. Ron przyszedł wczoraj z kwiatami, a gdy tylko zobaczył to odzienie… Rozpętało się piekło. - opowiedziała skrótowo, na co Potter wybałuszył oczy. 
- To, że Ron dostał furii wcale mnie nie zdziwiło, ale fakt, iż Malfoy mimo wszystko odstąpił ci płaszcz, owszem.- oboje zaśmiali się lekko. 
-Nieprawdopodobne, co? - zachichotała. - Dobrze, że chociaż ty patrzysz na to w ten sposób… - wysiliła się na słaby uśmiech. 
- Nie przejmuj się Ronem, przejdzie mu. Będzie cię jeszcze po kolanach przepraszał. - posłał jej pocieszające spojrzenie. - A teraz… Chyba cię opuszczę, bo ktoś zmierza w twym kierunku. - puścił do niej oczko, po czym ruszył przed siebie. 
Zaciekawiona Miona odwróciła się za siebie. Ujrzała zbliżającą się do niej postać Cormaca McLagena. Wyglądał jeszcze przystojniej niż zwykle, zważając na ułożone w artystycznym nieładzie włosy. Dziewczyna nie miała jednak zbytniej ochoty na filtry. Potrzebowała choć trochę spokoju i przede wszystkim odpoczynku. 
- Hej, Mionka. - rzucił na przywitanie całując ją w policzek. 
Granger zarumieniła się lekko. Nie zdarzało się, żeby jakikolwiek chłopiec tak ją adorował, pomijając oczywiście obsesyjne adorowanie Rona. Czuła się z tym trochę nieswojo, ale i miło. 
- Cześć. - wydukała cicho. 
- Chciałem się upewnić, co do soboty. Nasza randka nadal aktualna, tak? Nie masz zamiaru mnie wystawić, hm? - posłał jej szelmowski uśmieszek, przy czym ukazał swe śnieżnobiałe zęby. 
- Tak, oczywiście. - odparła nieco pewniej. 
- Świetnie. Wpadnę po ciebie w południe. Więc, do zobaczenia. - przytulił ją, ponownie całując w policzek, po czym oddalił się od niej. 
Hermiona wpatrywała się w oddalającą się, usatysfakcjonowa ną postać Cormaca. Randka z nim wydawała się całkiem niezłym pomysłem, lecz nadal nie mogła się z tym oswoić. To nie w jej stylu filtrować z chłopakami, umawiać się… Zawsze myślała, że miłość jest jedna, prawdziwa i na całe życie. I to się czuje. A McLagen? Na razie nie mogła stwierdzić, że to „ten jedyny”. 
Prychnęła cicho z własnej głupoty. Przecież dobrze wiedziała, że z tego nic nie będzie, jednak nie chciała robić przykrości chłopakowi. Tyle czasu się za nią uganiał… Cóż, w końcu zdobyła się na to, żeby gdzieś z nim wyjść. 
- Proszę, proszę, proszę. Co tu się wyprawia? Ty, Granger? Tak pilna, grzeczna, ułożona dzieweczka flirtuje z chłopakiem na oczach tych wszystkich ludzi? - usłyszała zajadliwy głos Malfoya.- Kłótnia z Weasleyem nakłoniła cię do aż takich postępków? - zaśmiał się z pogardą stając przy Gryfonce. 
Jedna brew dziewczyny powędrowała ku górze. Spojrzała pytająco na blondyna. 
- Skąd ty niby o tym wiesz? - spytała podejrzliwie. 
Draco przekręcił oczami. 
-Mam swoje źródła, Granger. Przede mną nic się nie ukryje. Widzę, że mój płaszcz na coś się zdał. - puścił do niej oczko. 
Prychnęła. 
- Tak. Płaszcz jest jak właściciel, ciągle przynosi pecha i masę cierpienia. - mruknęła zaczynając oddalać się od Ślizgona. 
Malfoy jednak ruszył za nią. Dorównał jej kroku. 
- Co to ma znaczy, Granger? - te słowa leciutko uderzyły w jego ego. 
Miona zorientowała się, że powiedziała odrobinkę za dużo. Nigdy nie chciała, żeby Malfoy wiedział, jak cierpiała, gdy od lat ją gnębił. Teraz to uległo zmianie, gdyż nauczyła sobie z nim radzić. Lecz wcześniej? Przez niego traciła ochotę do życia. To jego obelgi powodowały płacz i nieprzespane noce. 
Potrząsnęła głową, jakby próbując wybić sobie z niej bolesne wspomnienia z przeszłości. Nie da mu tej satysfakcji. Nie powie prawdy. 
- Po prostu, jak już usłyszałeś, panie „wszechwiedzący” , miałam przez to nieprzyjemności z rudzielcem. Starczy? - warknęła na Ślizgona przyspieszając kroku. 
- Wieprzlej jest kretynem i tyle. Boże, jaki normalny człowiek robi aferę o płaszcz? - prychnął wywracając oczami. 
- Czy ty usiłujesz mnie pocieszyć? - spojrzała na niego jakby postradał zmysły. 
-Nie. Ja stwierdzam fakty. - odparł szybko.- Granger, ja się cieszę, że mój płaszcz ci tak zaszkodził i tyle nieszczęścia wniósł do twego poukładanego życia, ale ten rudzielec to przygłup i już. - dodał z łobuzerskim uśmieszkiem
~Fleur~
(Skyler;*)
 Był już późny wieczór, gdy panna Delacour wracała ze spotkania z profesorem Dumbledorem. Była nieco wkurzona zaistniałą sytuacją, lecz taktownie zakrywała ten fakt.
Dyrektor Hogwartu wyraził zgodę na jej doskonalenie umiejętności czarodziejskich, lecz postawił jeden prosty warunek. To on wybierze jej nauczyciela, a ona ma się do tego zastosować. Niechętnie przystała na ową propozycję, lecz w podświadomości czuła,iż popełniła duży błąd. A co jeśli staruszek sprowadzi szalonookiego Moddy'iego? Albo jakiegoś innego członka Zakonu?
Jęknęła głośno, przemierzając opustoszałe korytarze zamku. Wieczorem wydawał się być jeszcze bardziej mroczniejszy niż normalnie. Niemniej jednak wzięła się w garść i żwawym krokiem ruszyła na w stronę lochów.
Nie miała ochoty przebywać w towarzystwie Ślizgonek, więc podświadomie cieszyła się, iż siwowłosy wypuścił ją tak późno z jego gabinetu.
Właśnie mijała portret Elficy Saxanne, gdy na przeciw niej jak gdyby nigdy nic wyszedł czarnowłosy chłopak, który wydawał się zupełnie nie zdziwiony pojawienie się blondynki. Ba! Wręcz się jej spodziewał! W końcu, nie miał mapy huncwotów na darmo.
- Co ty tu robisz? - spytała Francuzka nawet nie siląc się na bycie miłą. Bo czemu miała by w ogóle być? Potter celowo podążał za nią ten cały czas, a to już nie mogła nazwać przypadkiem.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie. - odparł, a mały uśmieszek wpełzł na jego twarzy. Fleur musiała przyznać iż wyglądał w tym momencie całkiem…uroczo i przystojnie.
- Nie muszę się tobie tłumaczyć Harry. - jej głos był zimny i opanowany. Jakby nie jej. Lubiła wybrańca, zatem nie chciała zrażać go do siebie, nawet po tym, co właśnie wyprawiał. Z całej siły próbowała się uspokoić.
- Niby tak, ale to ty jesteś w tym zamku intruzem. Skąd mam wiedzieć, że mogę ci ufać? - spytał zachowując kamienną twarz.
Spojrzała na niego z wyraźnym zdziwieniem, po czym uniosła jedną brew do góry. Nie spodziewała się po nim aż takiej ostrożności i pewności siebie. O dziwo, spodobało jej się jego zachowanie, a równocześnie wzbudziło pewne uczucia pomieszane z wyraźnym szacunkiem.
- 2 lata temu jakoś mogłeś. - szepnęła, wyciągając powoli różdżkę. Niestety jej towarzysz był szybszy i już w następnej sekundzie odbił jedyną broń dziewczyny zaklęciem "expeliarmus".
Zszokowana i zafascynowana równocześnie, na początku nie zarejestrowała poczynań Wybrańca. Dopiero po chwili dotarło do niej, co właśnie miało miejsce.
Była pod wrażeniem umiejętności młodego Gryfona. Nawet bardzo. Dotychczas nigdy nie widziała słynnego Wybrańca w akcji, i wzorowała się na plotkach które słyszała, jednak teraz doskonale zrozumiała, czemu tak dużo osób mówi, iż Złoty Chłopiec idealnie nadaje się na Aurora.
- Co tu robisz? - ponowił swoje pytanie , lecz tym razem bardziej wrogo. 
- Byłam u Dumbledore'a to wszystko.- mruknęła zażenowana. Przecież była od niego starsza! Powinna umieć obronić się przed 16 latkiem do cholery jasnej!
- Och… - wyrwało mu się, po czym niepewnie opuścił różdżkę czochrając jedną ręką swoje czarne włosy.  - Przepraszam… - powiedział skrępowany. Było mu głupio, że tak naskoczył na Francuzkę, ale po prostu ostatnio wszystko wydawało mu się podejrzane. Coraz częściej wpadał w pewien trans, przez co szukał dziury w całym.
- Nic się nie stało. - powiedziała uśmiechając się z ulgą. Jednak jej ufał.  Ze względu na Dumbledor'a ale jednak. Lepsze to niż nic. - Rozumiem cię - dodała po chwili namysły. To prawda. Dokładnie wiedziała co przeżywa chłopak, jaką odpowiedzialność wziął na swoje barki.
-Dzięki. Ostatnio coraz bardziej fiksuje. - odparł, śmiejąc się nerwowo. W tym momencie miała ochotę go przytulić. Tak po prostu, by dodać mu trochę wsparcia.
Z tego co wiedziała, kilka miesięcy temu podczas walki w Ministerstwie umarł jego ojciec chrzestny.
 - Przykro mi z powodu Syriusza. - palnęła, nie wiele myśląc.
Harry popatrzył na nią zdziwiony, lecz skinął lekko głową. Podświadomie czuła, iż chłopak cały czas przeżywa jego śmierć. Najgorsze było to, iż nie potrafiła mu pomóc.
W nagłym przypływie odwagi podeszła do niego szybkim krokiem i objęła wątłe ciało chłopaka swoimi chudymi ramionami.
Dziwny dreszcz przeszedł po jej ciele, przez co przymknęła oczy z rozkoszy. Zapomniała na chwilę o tym, że przed nimi czeka wojna i że ona, Fleur Delacour  była w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Teraz cieszyła się, iż dzieli ten jeden mały moment z Potterem, który przycisnął blondynkę jeszcze bardziej do siebie.
Wreszcie poczuł, że ma w kimś wsparcie.
(Harry)
(Pola)
Bliznowaty poczuł się dziwnie, gdy Fleur wspomniała o Syriuszu. Przeszyły go ciarki. Zatęsknił za Blackiem. Minęło kilka miesięcy, a on nadal nie potrafił się z tym pogodzić. Na samą myśl o tym, chciało mu się płakać. Wiedział, że nie powinien, lecz to było silniejsze od niego.
Tylko teraz stało się inaczej. Kiedy Delacour wzięła go w swoje ramiona, zapomniał o wszelkich zmartwieniach. Czuł się tak, jakby śmierć chrzestnego, po prostu musiała mieć miejsce. Jej dotyk powodował, że wszystkie negatywne emocje usuwały się w cień, a uśmiech mimowolnie wkradał mu się na twarz. 
Pragnął, aby ta chwila trwała wiecznie.
Jak to jednak mówią, wszystko co dobre, szybko się kończy. Piękna Francuzka oderwała się od Wybrańca rumieniąc się lekko. On sam zaś, lekko speszony, spuścił głowę. Nie rozumiał, co ta dziewczyna ma takiego w sobie, jednak dzięki niej dostał chęci do życia. Gdy spojrzała mu w oczy, na jego twarzy zagościł uśmiech. Przez moment poczuł się szczęśliwy.
- Brakuje mi Syriusza. - wypalił nagle, próbując stłamsić w sobie dziwne odczucia. - Nawet nie masz pojęcia, jaką był dla mnie podporą. - dodał powracając myślami do czasów, w których ukochany krewny żył.
- Myślę, że… Rozumiem cię. - odparła po chwili namysłu. - To straszne stracić jedyną, bliską ci osobę.- westchnęła przeciągle.
Potter uśmiechnął się słabo. Nikt nie był w stanie zastąpić mu Black'a.
Nagle jego myśli wtargnęły na zupełnie inny tor, a mianowicie na Dumbledora. Przypomniał sobie, że ma się u niego wstawić.
- Fleur, przepraszam Cię, ale muszę iść do Dumbledora. To podobno pilne.-  rzucił pospiesznie.
Zdziwiła go zaskoczona mina Francuzki. Brew dziewczyny powędrowała ku górze, a usta utworzyły małą literkę „o”. Po chwili jednak otrząsnęła się, lecz nagle nabrała dystansy do zaistniałej sytuacji. Delacour podejrzliwie spojrzała na Harrego, który czuł się nieswojo, przez nagłą zmianę nastroju dziewczyny.
- Nie mówił ci może, o co chodzi? - spytała powoli.
Harry pokiwał przecząco głową.
- Nie. Powiedział tylko, że to „pilne”. Nie mam pojęcia, co to za sprawa. - odpowiedział ostrożnie.
- Mam nadzieję, że to nie ta sama sprawa, w której wzywał mnie. - mruknęła do siebie pod nosem, jednakże na tyle głośno, by i Potter mógł to usłyszeć. - W takim razie, powodzenia.- rzuciła szybko, po czym odwróciła się na pięcie i pospiesznie oddaliła się od Harrego.
Nadal skołowany bliznowaty poszedł do profesora. Po chwili dotarł na miejsce. Wszedł powoli do środka jego gabinetu. Albus siedział wygodnie w fotelu. Na widok swojego ulubieńca, uśmiechnął się szeroko, wskazując dłonią wolne miejsce. Chłopak zajął je. Wpatrywał się z wyczekiwaniem w starca, który gładził swą siwą brodę.
- Harry, mój drogi, nie wezwałem cię tu bez powodu. - zaczął powoli. - Sprawa jest poważniejsza, niż myślisz. Dotyczy panny Delacour, którą zdążyłeś już poznać. - przeszył go znaczącym spojrzeniem.
Bliznowaty czuł, jak wielka kula stanęła mu w gardle. Zaczął się poważnie niepokoić. Powoli zaczynało docierać do niego, że nietypowe zachowanie francuski nie zrodziło się bez powodu.
- Nie mogę wtajemniczyć cię w szczegóły i od razu mówię, byś mnie o to nie prosił.- zmrużył oczy. Harry odparł twierdząco głową. - Wziąłem panienkę Fleur pod opiekę. Jest w wielkim niebezpieczeństwie. Delacour to… Posłanniczka z Zakonu Feniksa. Szpieguje ona śmierciożerców. Jednakże pewne sprawy skomplikowały się i śmierciożercy dowiedzieli się, kim jest. Ucieka przed Voldemortem. - kiedy profesor opowiadał, chłopak na moment zapomniał, jak się oddycha. Nie wierzył w to, co słyszy. - Całe sedno naszego sprowadza się do tego, że panna Delacour musi doskonalić umiejętności w rzucaniu zaklęć niewerbalnych, co wiąże się z tym, że potrzebne jest do tego miejsce i nauczyciel. Miejsce oczywiście zapewniłem jej tu, w Hogwardzie. A nauczyciel… Hm… Cóż, mam go przed sobą. - Wybraniec wybałuszył oczy.
- Ja? - wydukał po sekundzie oszołomienia.
- Harry, chłopcze, wiem, że tobie mogę powierzyć ten sekret i to odpowiedzialne zadanie. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz i podejmiesz się tej misji. - wyczekiwał jego odpowiedzi.
- Oczywiście, może pan na mnie liczyć, panie profesorze. - odparł pewnie, po czym poderwał się z miejsca i zmierzył w kierunku wyjścia. - Dobrych snów, profesorze.- rzucił na odchodne i wyszedł z pomieszczenia.
Wypuścił powietrze chwytając się za włosy. Więc taką tajemnicę skrywa francuska. Nie miał do niej pretensji. Wiedział, co to znaczy być w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Rozumiał, że nie mogła mu tego powiedzieć. Obiecał sobie jednak, że wykona powierzone mu zadanie. Wyszkoli Fleur, będzie poświęcał jej każdą wolną chwilę i obroni ją, gdy znajdzie się taka potrzeba. Postawił sobie za cel, aby poskromić serce dziewczyny.
Z nowymi ambicjami pobiegł przez hogwardzki korytarz w poszukiwaniu nastolatki. 
~Draco~
(Skyler;*)Wparowali do dormitorium jak burza, taranując wszystko na swojej drodze; tym samym niszcząc wspólny pokój Smoka i Diabła. Po drodze zrzucali z siebie ubrania tak szybko, jak tylko potrafili. 
Podczas gdy dziewczyna próbowała rozpiąć spodnie Draconowi Malfoy'owi, ten uśmiechał się pod nosem, widząc do jakiego stanu doprowadził swoją towarzyszkę.
Nie spodziewał się, że pójdzie mu aż tak łatwo. Przecież Krukonka jeszcze kilka miesięcy temu latała za Potterem, a teraz prawie rzuciła się na jego wroga. Wystarczyło tylko kilka prostych słówek, odrobinę czułości  i Chang była do dyspozycji Ślizgona.
 Czasami zastanawiał się, jak można być aż tak łatwowiernym i głupim. Chyba jedynym wyjątkiem z całego zamku była Granger.
 Nagle, jakby zdając sobie sprawę, że znowu pomyślał o Gryfonce, na chwilę zaprzestał rozbierania swojej "zdobyczy". Przeklął siarczyście w myślach. Jakim cudem ta pieprzona szlama po raz kolejny zagościła w jego głowie? Przecież cały dzień unikał jej jak tylko mógł. No…nie licząc porannej rozmowy. Ale teraz? Akurat TERAZ, gdy był dość zajęty?
 Próbował przez chwilę zrozumieć, czemu Gryfonka ponownie nawiedziła go w myślach, ale jedyne wytłumaczenie jakie znalazł to fakt, iż tak bardzo jej nienawidził, że teraz po prostu nie mógł się powstrzymać od tej czynności.
 - Coś nie tak? - spytała, dysząc lekko Cho. Malfoy miał ochotę wygonić ją z pokoju. Tak po prostu, jakby nagle zapomniał o tym, jak bardzo chce dopiec Potterowi.
 Niespodziewanie, przypomniało mu się dzisiejsze śniadanie, na którym nieświadomie pocieszył brązowowłosą. Na samo wspomnienie przeszły go ciarki. Jak mógł tak bardzo poniżyć się w jej towarzystwie? Przecież on NIGDY nie powinien być choćby w minimalnym stopniu dla niej m i ł y.
 - Wszystko w porządku. - odparł jak gdyby nigdy nic, pozbywając się swoich nieokrzesanych myśli. - Wszystko w jak najlepszym porządku. - powtórzył, bardziej do siebie niż do czarnowłosej.
 Ten rok miał spędzić na przyjemnościach a jedna mała Gryfonka nie może zaprzepaścić jego planów.

Witam kochane ;) Z tej strony Skyler;*  Na początek chcę razem z Polą podziękować za 31 komentarze pod ostatnią notką. Naprawdę nie wiecie, jak bardzo mnie (nas) to motywuje, do pisania dalszych rozdziałów. 
Mam(y) nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak widzicie, trochę pokomplikowałyśmy relację Ron vs Hermiona. Szczerze Wam powiem, że również nie przepadam za Weasley'em :D 
Jeszcze raz chciałabym podziękować Vilene, która skontrolowała połowę naszego rozdziału ;) Resztę zbetowałam sama, więc jeżeli wyłapiecie możliwe błędy piszcie w komentarzach ;) 
Ach i jeszcze tak na marginesie, pod ostatnim rozdziałem Anonimek napisał, że źle kreujemy Hermionę. Pragnę ( myślę, że Pola również) przypomnieć, że tworzymy własną wersję Miony i nie będziemy zmieniać jej na potrzebny jednego użytkownika ^^ To tyle z naszej strony. 
Do (mam nadzieję) szybkiego nn ;* 

22 komentarze:

  1. Czemu to, do cholery, jest takie dobre, co? ;c
    Też bym chciała umieć tak pisać, no.

    Zacznijmy od początku. Draco jest w Waszym opowiadaniu uroczym draniem. Podoba mi się, że nie stracił swojego charakterku i nie zakłada 'fan klubu szlam', tylko dalej jest sobą - cynicznym, irytującym, narcyzowatym Malfoy'em. :D


    Wykreowana przez Was Hermiona jest o wiele ciekawsza, niż ta w książce. Umie się przynajmniej odszczekać, nie daje Dracusiowi sobą pomiatać, o nie! ;D

    Końcówka jest jednocześnie świetna i okropna. :D Świetna, bo opisane jest wszystko doskonale, ale... Draco z Cho? Sky, kocie, jak mogłaś mi to zrobić? Serce mi się kraja. :D

    Mam nadzieję, że na następny rozdział nie będziemy musieli tak długo czekać.

    Całusy,
    Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)

    PS. Sky, kochanie, dziękuję za dedykację. Ty wiesz, że to wszystko dzięki psu! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie :D Ale czemu tak długo musiałam czekać ? COOO ? Jak się wytłumaczycie ? :) Chwilowy foch za to :P
    A tak pozatym to świetny jak zwykle rozdział... Również serce mi się kraja na koncówkę !!! JAK MOGŁYŚCIE !!
    I również mam nadzieję że szybko dodacie kolejny

    A tak przy okazji to Skyler;* niegniewaj się namnie < oczy kotka ze shreka >

    OdpowiedzUsuń
  3. udało się przeczytałam jeszcze dzisiaj :) jak zwykle świetnie, trochę dziwnie mi się czytało fragmenty Blaisa, takie mało ostre jak na niego no ale może taki ma u was być:) Najciekawsze dla mnie części Draco i Hermiony czekam na kolejną notkę :) a i bardzo fajnie wam wychodzi tempo w jakim rozwija się akcja, jest takie akurat :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejku. Tak szybko skończyłyście? I znów muszę się uzbroić w cierpliwość :) Piszecie coraz lepiej i każde notki są coraz ciekawsze. Wprawdzie nie było ostrych akcji z Draconem i Mioną, ale za to działo się nieźle między nią a Ronem. Kurcze co za palant. Najbardziej chciało mi się śmiać z tej tandetnej wody kolońskiej. Z pewnością odziedziczył ją po dziadku. :) Jestem ciekawa jak Harry sobie poradzi z Fleur.
    Końcówka? Co to miało być. Draco i Cho? To tak jakbyście przyprawili boczek bezami xD. Mam nadzieję, że Draco posłucha głosu rozsądku i wygna tę lafiryndę z pokoju. Jestem też ciekwa randki Cormaka i Miony.
    Czekam z utęsknieniem na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. super jest :)
    Ron to przygłup i tyle.
    A relacje między Hermioną a Draco są doskonale opisane. W głowie obojga panuje zamęt, nie wiedzą co czują ..taka waśnie powinna być ich historia na czasy wojny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Nie lubie rona od zawsze, ani w ksiazce ani w filmie... ahh... te rozmowy draco i miony <3 czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  7. wrr!
    tak krótko :c
    i znowu trzeba czekać pewnie około miesiąca :c
    jak zobaczyłam nowy rozdział to ADHD mi się włączyło xd
    śmiałam się sama do siebie xd ale cóż, z nienormalnością mi do twarzy xd
    ohh, jak ja nie lubię Rona !
    i jestem zła na szanowną panią J.K.Rowling że zrobiła parę z rudzielca i Hermiony :/
    mm, czyżby Draco myślał już o naszej mionce ? xd
    mm ♥ ciekawe :D
    czekam na next xd

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne. ;) Wyczekuję na randkę Cormaca z Hermionką. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział!
    Pansy musiała być mocno zdziwiona, gdy Draco pomylił ją z Hermioną.
    Kłótnia Rona i Mionki strasznie mi się spodobała i wyszła wspaniale!
    Zaskoczył mnie fragment z Cho i Malfoyem.
    Ale nawet i ten fakt nie zmienił mojego nastawienia do tego rozdziału.
    Nie mogę się już doczekać kolejnej części!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wreszcie nowy rozdział! Świetny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. cuuuudowneee!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger.
    Więcej informacji pod tym postem: http://draco-miona.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-x2.html

    Gratuluję ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger więcej na http://eidorianadeer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. jesteś w nominowanych przeze mnie blogach do The Versatile Blogger <333
    więcej inf :
    http://oczekiwana.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Tym razem się poprawiam i informuję o rozdziale na moim blogu : http://hermionalovedraco.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. No to jak kiedy nowa notka ???

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajnie się czyta !

    + serdecznie zapraszam do mnie , mam nadzieję że ci się spodoba ! ♥
    kiedy-hobby-zamienia-sie-w-nalog.blogspot.de

    Pozdrawiam ;)

    ` mańka ;) X X X

    OdpowiedzUsuń
  19. Naprawdę uwielbiam waszego bloga <3 Piszecie niesamowicie. A Draco i Hemriona są genialni i tak różni że pasują do siebie idaelnie ;) życzę powodzenia i czekam z niecierpliwością na następną notkę !! :***

    OdpowiedzUsuń
  20. emmm , planujecie cos dodawać w świeta?

    OdpowiedzUsuń
  21. Niestety, nie potrafię pisać długich komentarzy... :( Ale powiem, że normalnie Wasz blog wciągnął mnie i czytam to cały czas! Sprawiacie, że śmieję się do ekranu! Macie prawdziwy talent pisarski, którego można Wam pozazdrościć! Życzę Wam weeeny i pozdrawiam gorąco!
    Pomylunka

    OdpowiedzUsuń
  22. bosko bosko czuje sie uzalezniona i pyak do nastepnegp rozdziału

    OdpowiedzUsuń