czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 3 "Człowiek zawsze ma przesadne wyobrażenie o tym, czego nie zna."

~Draco~

Gdy gdzieś koło 6 nad ranem wrócił do całkiem opustoszałego dormitorium, nawet nie ukrywał, że nocne przechadzanie się po zamku, naprawdę mu pomogło.
Teraz na twarzy gościł już godny podziwu ślizgoński uśmieszek,a oczy nie wyrażały niczego,oprócz dziwnego chłodu,który miał zazwyczaj gościć w tęczówkach młodego Ślizgona.
Tej pewności siebie, nikt nie był w stanie mu odebrać, przynajmniej na daną chwilę. Czuł się jakby po długim koszmarze wreszcie się obudził, chociaż teoretycznie całą noc nie zmrużył oka.
Mimo iż zdawał sobie sprawę, że dalej jest całkiem sam i jak jakiś sługa czeka na rozkazy, to i tak ta perspektywa nie wydawała się być już taka straszna, za jaką ją na początku miał.
Otóż nawet Draco Malfoy miał czasami chwilowe podłamanie nerwowe, lecz tak szybko jak przychodziło, tak szybko mijało. Jego ślizgońska natura była potężniejsza, niż cokolwiek innego, więc nie miał zamiaru użalać się nad sobą w nieskończoność .
Z resztą.. obiecał sobie coś. Po pierwsze, musiał wykorzystać czas w Hogwarcie na naukę i stosunkowo dobrą zabawę, a po drugie, nie popuści tej głupiej szlamie jej wczorajszego zachowania.
Jeżeli nadarzy się jakaś pierwsza lepsza okazja, odgryzie się Granger, jak na niego przystało.
Może wyładniała i nabrała werwy ale to jeszcze długo nie znaczyło, że da sobą pomiatać. Co to to nie! Miał swój honor i taka Gryfonka mu go nie odbierze!
Parsknął cicho pod nosem, udając się prosto do łazienki, by zażyć gorącego prysznicu.
Po 10 minutach błogiego spokoju, postanowił w końcu wyjść i w miarę przygotować się na pierwsze lekcje jakie go czekały.
Swój plan dostał wieczorem od samego Snape'a i szczerze, nie przypadł mu w ogóle do gustu.
Połowę swoich zajęć miał przyjemność spędzać z Gryfonami, a drugą z Krukonami. Podświadomie jęknął, wyobrażając sobie,jak "wszechwiedząca trójka" będzie prawiła mu morały na temat rzucania klątwy Cruciatus.
Był w stu procentach pewny, że szlama już dawno powiedziała Potterowi i Weasleyowi o zajściu. Gdyby tego nie zrobiła, Draco zacząłby się poważnie zastawiać, czy Hermiona Granger nie została przypadkiem podmieniona na zupełnie inną osobę.
Dziewczyna bowiem, zawsze brała stronę wybrańca, jak i Wieprzleja, więc nie miał wątpliwości, iż teraz też tak będzie.
Od pierwszej klasy trzymała się z nimi prawie non stop, nie licząc małych kłótni, które gdy tylko się pojawiały były perfekcyjną okazją do docinania, co Draco oczywiście wykorzystywał.
Czy kiedykolwiek mia wyrzuty sumienia? Nigdy.Poprzez nauki ojca, zrozumiał, że dla świętej trójcy nie powinien mieć litości i zamierzał się tego trzymać.
Gdy już w pełni ubrany oraz w miarę wypoczęty schodził na śniadanie, tak jak przypuszczał, w końcu dopadł go Blaise, wraz z Nottem. Teodor również zaliczał się do "przyjaciół" szarookiego. Lecz akurat do niego, Malfoy  miał spory dystans. Czasami jeszcze bardziej niż do Crabbe i Goyla.
Wiedział albowiem, iż ojciec spokojnego Ślizgona służy Czarnemu Panu, co automatycznie dawało Teodorowi szacunek w jego domu.Niestety brązowowłosy rzadko co wyrażał swoją opinię na temat działania Lorda Voldemorta.
Draco miał wrażenie, że chłopak nie pragnie niczego więcej jak bycia normalnym. Z jednej strony go rozumiał, ale z drugiej szydził z naiwności chłopaka. 
Szybko jednak odgonił od siebie te myśli i spojrzał z pogardą na swoich towarzyszy.
-  Gdzie byłeś w nocy? - spytał od razu Zabini, nie fatygując się, by przywitać Malfoya.
-  Spałem, a co miałem robić? - skłamał perfekcyjnie.
- Słuchaj stary, znamy się ponad 6 lat, a ty dalej wierzysz, że mnie oszukasz? - Blaise mówiąc to, przekręcił oczami.
Nott zaśmiał się cicho pod nosem, lecz widząc zabójczy wzrok blondyna, natychmiast ucichł.
- Musiałem pomyśleć - burknął pod nosem arystokrata. Miał ochotę walnąć się z całej siły w czoło. 

"Pomyśleć? Naprawdę Draco? Nic innego ci do tego łba nie przyszło?" - zgonił się od razu.
- Co się z tobą ostatnio dzieje smoku - zacmokał brunet, udając przejętego.
Chłopak na te słowa westchnął ledwo słyszalnie, przybierając kolejną maskę. Po chwili znów miał arogancki uśmieszek na twarzy.
- Może to ty się naćpałeś i szukasz w każdym moim zachowaniu jakiegoś drugiego dna. - odciął się szarooki, śmiejąc się perfidnie.
- W sumie, masz rację… - wzruszył ramionami - W końcu spędziłem dobre 10 godzin razem z Parkinson ,więc jej zachowanie zaczyna mi się udzielać - wzdrygnął się teatralnie.
Malfoy parsknął śmiechem, nie odpowiadając na tą wypowiedź.
Nie był na tyle głupi, żeby wiedzieć, iż Pansy już po pierwszym dniu, wkurzyła i jego i Blaise'a. Widać nawet ona się zmieniła w ciągu tych dwóch miesięcy.
Na szczęście nie spotkali jej na swojej drodze, może dlatego, że ona zazwyczaj używała skrótów, podczas gdy oni, dumnie kroczyli najdłuższymi z wszystkich dróg prowadzących do Wielkiej Sali. Taki był już ich zwyczaj i nawet Nott w pełni to popierał. W końcu…byli Ślizgonami!A w dodatku większość dziewczyn w tej nędznej szkole, nie raz aż błagała by zwrócili na nie uwagę. Draco doskonale wiedział o swojej pozycji i bardzo często to wykorzystywał. Nie obchodziło go, że większość miała go za szkolnego casanove.On bardziej odbierał to jako komplement, niż obelgę. Nie każdy umie przecież  już po kilku minutach znajomości zaciągnąć najbardziej nie przystępną dziewczynę do łóżka.
Wspinali się właśnie schodami do głównego wejścia, gdy nagle naprzeciw wyszły im 3 młode Krukonki.
Blaise automatycznie uśmiechnął się szarmancko, ciesząc się jak dziecko. Od kilku lat wyznawał już jedno motto, które co chwile powtarzał  Draconowi 

"Jeżeli pierwsza dziewczyna, jaką przelecisz na początku roku szkolnego będzie łatwa, takie będą następne. Jeżeli będzie się bronić, to masz przejebane stary". Szarooki zaśmiał się w myślach, przypominając sobie z jakim przekonaniem Zabini mu to wmawiał.
Tak więc dlatego, gdy trzy młode podopieczne Ravenclawu wyszły im na przeciw, żaden z nich nie tracił czasu, chociaż szczerze, Malfoy jakoś nie miał ochoty na mizdrzenie się do jakieś laski na dany moment.
Jednak gdy tylko zobaczył niejaką Cho Chang uśmiechnął się kpiąco. Z tego co słyszał, dziewczyna kręciła rok temu z Potterem, który dalej po niej rozpaczał. Zastanawiał się, czy nadarzy się jeszcze lepsza okazja na odgryzienie się Potterowi i zgodnie stwierdził, że nie.
Cho, po chwili dopiero zauważyła, iż Ślizgon bez najmniejszego skrępowania wpatruje się w nią swoimi szarymi oczami, które tak bardzo różniły się od tęczówek Pottera.
Mimowolnie, oddała spojrzenie bez cienia emocji, do czasu, gdy blondyn nie uśmiechnął się łobuzersko w jej stronę.
Zazwyczaj taki mały gest wystarczał, żeby jakakolwiek panna była jego.Do tej pory panna Chang nie wydawała się być inna. Doskonale wiedziała, ile złego wyrządził Draco, ale nie była w stanie oprzeć się jego urokowi. Szybko jednak spuściła głowę i wraz ze swoimi przyjaciółkami opuściła korytarz.
Arystokrata zaśmiał się głośno z głupoty byłej laski Pottera.Musiała być naprawdę zdesperowana, by nie zauważyć, że dosłownie kilka chwil temu tylko grał. No ale cóż… sama zapłaci za swoją naiwność.
- Nie zła laska z tej Marietty nie? - zagadał ponownie Blaise, gdy już wygodnie siedzieli w wielkiej sali.
- Laska jak laska - przekręcił głową Draco.
- Właśnie dlatego, mam zamiar się za nią zabrać - Zabini klasnął w dłonie - A ty widzę, że zainteresowałeś się Chang hmm? W sumie bardzo trafny wybór.

- Wiem - powiedział bez żadnych zbędnych komentarzy Malfoy - Niech Potter widzi, jak jego dziewczyna się stacza- dodał po chwili, co zostało odebrane jako dobry żart przy ich stole.
Jedynie kilka dziewczyn przekręciło wymownie oczami, czując się lekko zazdrosne.
Mimo to, wiedziały, że nikt  nie był w stanie zmienić blondyna, ani zapobiec jego planom wobec którejkolwiek dziewczyny.
Był pewny siebie i jeżeli wyznaczył sobie coś za cel, osiągał go choćby nie wiem co.
Po kilku minutach, rozmowa potoczyła się na zupełne inne tematy, które nie za bardzo interesowały szarookiego, a przynajmniej chciał w to wierzyć.
Otóż, jego "paczka" gawędziła jak gdyby nigdy nic, o Czarnym Panu  i jego poczynaniach. Niektórzy widać, nie mieli ochoty się nawet temu przysłuchiwać, za to drudzy, uważnie dyskutowali,jakby to było lepiej, gdyby Voldemort przejął władze. 
Draco naprawdę miał dość tych ich gadaniny, więc jak najprędzej dojadł swoją jajecznicę, po czym udał się na swoją pierwszą w tym roku lekcję eliksirów.
I tak nikt oprócz niego, Tracey Davis (którą jedynie kojarzył przez Pansy Parkinosn) i Dafne Greengrass nie brał udziału w tak zaawansowanych zajęciach, więc żaden z nich nawet nie zauważył, z jaką prędkością Malfoy odszedł od stołu Slytherinu.
"Staczasz się Draco. Jedna wzmianka o Czarnym Panu a ty wymiękasz?" - zaśmiał się z samego siebie. 

 Nie podobało mu się to i na pewno miał zamiar coś z tym zrobić w najbliższym czasie, lecz teraz naprawdę nie chciał podpaść nowemu nauczycielowi eliksirów, o ile już tego nie zrobił przez ten piekielny szlaban i pojedynek z Granger. Do tego jeszcze przed zajęciami miał zamiar odwiedzić błonia.
Gdy tylko pomyślał o mugolaczce wzdrygnął się niejednoznacznie. Błagał boga, by ta dziewczyna nie miała z nim jego ulubionego przedmiotu. Z  jej wymądrzaniem się i chęcią bycia najlepszą, te 2 godziny okażą się istną katorgą.Pomimo jego stosunku do Hogwartu uwielbiał eliksiry, a taka mała szlama nie zaprzepaści pięknie zaczętego dnia.
Przekręcił ledwo zauważalnie oczami, szybko odganiając od siebie te straszne scenariusze.
Dzisiaj wszystko musiało być perfekcyjne i on oto zadba, choćby nie wiem co.
Równo z dzwonkiem wparował do klasy eliksirów, lekko zdyszany. Otóż, powodem, dla którego Draco tak energicznie wyszedł z Wielkiej Sali była niezmierna chęć zapalenia, która tak go pochłonęła, że prawie spóźnił się na swoje zajęcia.
Rozglądnął się leniwie po klasie, jednocześnie słuchając głosu nauczyciela.
- Pan Malfoy! Niezmiernie się cieszę, że raczył się pan pojawić! -krzyknął profesor Slughorn, podekscytowanie. - Jak zwykle punktualny…niczym pana Ojciec! - schlebiał mu dalej, na co Smok tylko parsknął cicho pod nosem. Z jednej strony lubił, gdy ludzie porównywali go do jego "ojczulka", lecz z drugiej, nawet odbierał to jako obrazę.
W tym momencie jednak był dumny, że Horacy pamięta o Lucjuszu, ponieważ dzięki temu, miał już ogromnego plusa - Raczy pan usiąść koło.. Panny Granger? - "to nie było raczej pytanie a stwierdzenie stary gredzie" - przeszło mu przez głowę, lecz teraz tylko uśmiechnął się pobłażliwe, w stronę profesora i nie patrząc na oniemiałą Gryfonkę niechętnie opadł na krzesło.
- Za jakie grzechy! - usłyszał zduszony szept dziewczyny. Mimowolnie zachichotał złośliwie, posyłając jej spojrzenie pełne pogardy.
Hermiona zdążyła do niego przywyknąć. Z resztą… sama z czasem zaczęła mu oddawać tym samym. W powietrzu można było czuć napiętą atmosferę, która utworzyła się w sali.
Wszyscy patrzyli na nowego nauczyciela eliksirów z niemałym szokiem na twarzy. Przecież z tego, co już widział w pociągu, ta para, delikatnie ujmując, nie darzyła się dużą sympatią, więc tylko kretyn posadziłby ich razem w jednej ławce.
- Profesorze, ale ja naprawdę dam sobie radę sama! Po za tym, Harry zaraz powinien przyjść - błagała Hermiona, wpatrując się w drzwi, jakby myślała, iż tym przyspieszy przybycie wybrańca.
Draco spojrzał na nią jak na wariatkę, automatycznie się od niej odsuwając.
- Bez dyskusji Panno Granger. Jest Pani zdolną czarownicą, więc 2 godziny z panem Malfoyem nie powinny przysporzyć Pani kłopotów -Slughorn uśmiechnął się łagodnie. - A teraz zabieramy się do pracy, moi mili! - klasnął radośnie w dłonie, po czym na chwilę odwrócił się do nich tyłem, by wziąć jakiś eliksir do ręki.
Malfoy korzystając z okazji, uśmiechnął się szyderczo w stronę Gryfonki.
- Do czego to doszło, żeby szlama pracowała z arystokratą? - prychnął, krzywiąc się.
- Już ci coś wczoraj powiedziałam Fretko - warknęła, próbując go ignorować.

Szarooki przekręcił z niedowierzaniem głową. Nie dość, że dziewczyna działała mu na nerwy już wieczorem, to teraz musiał ją jeszcze znosić na eliksirach. Na dodatek, zaczęła go ignorować! A Dracona Malfoya, NIGDY się nie ignoruje.
- Ach no tak, gratulacje Granger, nareszcie odważyłaś się odpyskować komuś, kogo to w ogóle nie rusza gratulacje - powiedział sarkastycznie - Z resztą.. - dodał szeptem widząc, jak Slughorn powoli się odwraca. - Jeszcze tego pożałujesz. - syknął i jak gdyby nigdy nic, wyciągnął swój zeszyt, po czym próbował skupić się na eliksirze, który teraz leżał przed nimi w małej  fiolce, kompletnie zapominając o Granger.
- NIENAWIDZĘ CIĘ - wycedziła tylko, zaciskając zęby.
- Szlamy nie mają prawa, czuć takich emocji, może jedynie co do siebie samych - zakpił na odchodne, czym zgasił ją całkowicie.
Nie rozumiał, jak taka mała istota myślała, że może go pokonać? JEGO? Księcia Slytherinu?!
Przecież to na nim większość młodszych, jak i nawet starszych ślizgonów się wzorowała!
Każdy chciał być taki jak on. Przystojny, bogaty nie czuły na jakiekolwiek odzywki, czy uczucia. Po prostu istny ideał prawdziwego arystokraty. Uśmiechnął się triumfalnie do siebie w myślach. Jednak miał racje. Jego dobry humor tak szybko nie zniknie.
Następne dwie godziny minęły w całkowitej ciszy przerwanej tylko wtargnięciem Pottera i Weasleya w środku lekcji.
Wybraniec, zdziwił się niezmiernie, gdy zobaczył z kim siedzi jego najlepsza przyjaciółka, lecz na widok jej miłosiernej miny, automatycznie wszystko zrozumiał.
Posłał jej współczujące spojrzenie i nieme "przykro mi", a potem zajął ostatnią ławkę w sali.
Draco, szczerze wątpił, czy ten obrońca szlam wytrzyma choćby jedną lekcję, bez pomocy Granger.
Co jak co, ale tylko dzięki niej dawał radę pisać wszystkie wypracowania na "zadowalający" u Snape'a i nawet głupi by to zauważył.
Jedyne co dziwiło Malfoya, to fakt, iż Gryfonka tak łatwo dała się mu wykorzystywać. W sumie, naprawdę była mądra, więc nie musiała odwalać brudnej roboty za takich tępaków.
Zaraz, zaraz…

Czy on właśnie pomyślał o Granger w pozytywnym sensie?! Bez żadnych obelg?!  NIE, to nie możliwe!
Potrząsnął delikatnie głową, jakby na siłę chciał wyzbyć się tej myśli. O dziwo podziałało.
Zadowolony z takiego obrotu spraw, próbował skupić się na słowach, które wypowiadał profesor Slughorn, lecz nie było to zbyt łatwe. Może dlatego, że zmęczenie zaczęło dawać się we znaki, albo też dlatego, iż dłoń Granger co chwile unosiła się w nadludzkim tempie ku górze. Naprawdę zaczęło go to już z lekka irytować, więc mimowolnie cały jego dobry humor zaczął powoli go opuszczać.
Gdy w końcu uczniowie usłyszeli ubłagany dzwonek Draco nie myśląc za wiele, miał zamiar wyjść z tej klasy tortur i nigdy tam nie wracać. "Nie dopóki będę siedział z tą…szlamą" - wzdrygnął się do swoich myśli.
- Panie Malfoy, proszę poczekać! - zawołał za nim nauczyciel, na co owy Ślizgon przeklął natarczywie pod nosem.
Odwrócił głowę o 180 stopni i spotkał się z natarczywym spojrzeniem Slughorna  i Granger, która jak widać również nie zdążyła opuścić klasy.
- Co się stało, profesorze? - spytał, siląc się na miły ton głosy. niestety obecność brunetki tak cholernie go irytowała, że zdobył się tylko na cień ironicznego uśmiechu.
- Chciałem z wami omówić szczegóły waszego szlabanu - zaczął leniwie nauczyciel, uśmiechając się ciepło, do każdego z obojga.
Jakież było jego rozczarowanie, gdy ani Ślizgon ani Gryfonka, nie raczyli odwzajemnić tego gestu.
Horacy westchnął przeciągle, po czym zamyślił się na chwilę. Czy aby na pewno był to dobry pomysł, by ta dwójka współpracowała razem? Przecież jeżeli dalej tak pójdzie, to się pozabijają! Ale musiał zaryzykować. To jedyne co przychodziło mu w TEJ sytuacji do głowy, po tym, jak przypadkowo był świadkiem ważnej rozmowy śmierciożerców.
To był prawdziwy powód, czemu wysłannicy Voldemorta tak zawzięcie go szukali. A on, choć miał już swoje lata, to dalej panicznie się ich bał, oraz pragnął chronić tą dwójkę.
Tak więc, gdy Dumbledore, wraz z Harrym zjawili się w jego "domu" nie wahał się ani chwili.
Po krótkiej rozmowie z dyrektorem Hogwartu stwierdził nawet, że podjął  było najlepszą z możliwych opcji - A więc… - kontynuował odganiając od siebie tak mroczne scenariusze. - Możecie zacząć choćby dzisiaj. Z Albusem  zgodnie doszliśmy do wniosku, iż Wrzeszczącej Chacie przydałby się gruntowny remanent. - klasnął zachęcająco w ręce. Oczywiście, za tym kryło się coś więcej, niż proste czyszczenie starej dziury, lecz na razie wolał pominąć tej szczegół.
Draco spojrzał na profesora, jak na uciekiniera, ze świętego Munga, lecz zgrabnie ukrył swój szok, który aż się prosił o ujawnienie. Skinął lekko głową, czekając na resztę informacji.
Za to Hermiona, stała z otwartą buzią i nie wiedziała, jak ma się zachować.
Z jednej strony miała ochotę zabić Slughorna, a z drugiej błagać go, by jeszcze raz to sobie przemyślał. Przecież ona nie była niczemu winna! To ta parszywa fretka, chciała na nią rzucić Cruciatusa! Każdy w jej sytuacji, zacząłby się bronić!

-Dzisiaj, o 19, spotkacie się pod głównym wejściem do Hogwartu i wraz z profesorem Snapem, który był tak miły i zgodził się was odprowadzić, ruszycie do Wrzeszczącej Chaty. Jako, że mamy środek tygodnia, zostaniecie tam z 2 godziny i bez żadnych sztuczek wydostania się! - pogroził im palcem. - Będziecie tam chodzić trzy razy w tygodniu.Piątek, Środę i Niedzielę. A teraz żegnam. - uśmiechnął się do nich jeszcze, po czym wskazał ręką wyjście z sali.
Obydwoje ruszyli pędem we wskazane miejsce. O dziwo, nie zwracali na siebie uwagi, aż do czasu, gdy zatrzasnęły się za nimi drzwi.
Wtedy właśnie Draco kopnął najbliższą ławkę, z taką siłą, iż ta złamała się w pół.
- Durny stary dziad! - warknął.
- Złość tu nic nie pomoże Malfoy. Nie mamy nic do gadania…Reparo -powiedziała Granger, naprawiając zniszczony obiekt, jednym machnięciem różdżki.
Nienawidziła, jak ktoś niszczył bez potrzeby rzeczy w Hogwarcie i zawsze gdy przyłapywała na tym młodszych uczniów, odejmowała im punkty, choćby nawet należeli do Gryfindoru. Tym razem jednak niechętnie się od tego powstrzymała.
Draco, ledwo nad sobą panował. Jego cały dobry humor, nagle zniknął i chyba miał już dzisiaj nie wrócić. Nie po tym, co ten stary piernik mu oznajmił. Miał chodzić do wrzeszczącej chaty trzy razy w tygodniu?! TRZY RAZY?! I to w dodatku z Granger?! 
Jęknął głośno, wyobrażając sobie, jak dziewczyna będzie się rządzić. Miał jej już dość na eliksirach, a teraz będzie musiał spędzać z nią, część swojego wolnego czasu.
- Zamknij się Granger, jeżeli ci życie miłe - odparł nadzwyczaj spokojnie, chociaż w środku buchał od niego gniew.
- Nie wiem, czy teraz moje życie jest takie miłe i przyjemne, skoro mam je spędzić z tobą - to mówiąc, poprawiła nieświadomie  swoje pokręcone włosy.
Ślizgon zaśmiał się pod nosem ironicznie.

"Szybko się uczysz, szlamo" - przyznał jej w myślach, lecz od razu się za to zgonił.
Utkwił w niej swój nieczuły wzrok, który przez te wydarzenia tylko przybrał na sile. Po kilku chwilach, Gryfonka zauważyła, iż Draco patrzy na nią z nieukrytą niechęcią. Postanowiła również oddać jego spojrzenie, więc sekundę później jej brązowe tęczówki, również napotkały się z szarymi.
I właśnie wtedy po raz pierwszy od wielu lat, bez żadnych niepotrzebnych kłótni, po prostu patrzyli sobie w oczy i próbowali opanować swój gniew.
"Ma ładne oczy" - przeleciało Draconowi po głowie, chociaż od razu odgonił od siebie tą myśl.
- Co się tak gapisz, Granger. Wynoś się stąd, przecież to lochy -powiedział po kilku chwilach, gdy już się ocknął.
- Tak... - przyznała mu dość niechętnie - Nie chcę przecież wdać się w towarzystwo Śmierciożerców - dokończyła.
Chciał już jej wytknąć, że to nie jej sprawa, że ona przecież jest zwykłą szlamą, ale jedyne co zrobił, to skinął głową i ruszył przed siebie. W tym momencie dotarło do niego coś bardzo istotnego. Jakby nie patrzeć Hermiona Granger miała rację.


~Fleur~
 

Obudziła się na ranem, dosyć wypoczęta, chociaż nie spała dziś za dobrze. Nękały ją koszmary, w których musiała przenieść się do Hogwartu i zamieszkać w dormitorium Ślizgonów.
Później nagle, znalazła się w labiryncie sprzed dwóch lat i próbowała się z niego wydostać.
Zaczęła krzyczeć, ale nikt jej nie słyszał. Wołała o pomoc, aż głos uwiązł jej w gardle.
I wtedy właśnie się ocknęła. Niczego nie świadoma, powoli otworzyła jedno  oko, szykując się na to, iż światło przebije się do jej pokoju we Francji.
Jakież było jej zdziwienie, gdy nic takiego się nie stało, a jedyne co zobaczyło to palącą się lampkę na jej stoliku.
Wstała gwałtownie, powtarzając w myślach wszystkie zaklęcia, obronne, które zdążyła się nauczyć. Jak na złość nic nie przychodziło jej do głowy, co było znakiem dla niej, że musi znaleźć sobie lepszego nauczyciela.
-Hej, spokojnie! - krzyknęła jakaś dziewczyna, z czarnymi długimi włosami o wyglądzie mopsa.
Fleur kiwnęła lekko głową, podziwiając wnętrze miejsca, w którym się znajdowała.
Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to fakt, iż  w jej sypialni dominował kolor zielony oraz srebrny.
Wszystko było urządzone z lekkim przesytem, lecz ogólnie było tu dość przytulnie. Mały kominek, stał w jednym rogu, zaś w drugim znajdowały się drzwi do łazienki, która jak strzelała Francuzka, również była w barwach Slytherinu.

Dopiero teraz zrozumiała, gdzie i po co się tu znajduje. Przekręciła wymownie oczami, po czym jęknęła w myślach. A więc to nie był sen! Ona naprawdę znajdowała się w  Hogwarcie w dormitorium Ślizgonów!
Westchnęła głośno, przy tym ponownie siadając na łóżko.
-Wszystko okey? - spytała podejrzliwie inna Ślizgonka, która w przeciwieństwie do Pansy, była naprawdę ładna.
-Tak… - mruknęła, wyciągając rękę w kierunku brunetki.- Fleur Delacur - powiedziała, a ironiczny uśmieszek, zjawił się na jej twarzy. Musiała grać.
Nie mogła pokazać tym czarownicą, że wolała by uśmiechnąć się szczerze, do kogoś, kogo naprawdę lubiła i szanowała.
Szkoda tylko, że w tym zamku jedyną osobą, którą darzyła, aż takim zaufaniem był Dumbledore.
Ten poczciwy staruszek, najchętniej schroniłby cały świat w swoich ramionach, i zapewnił bezpieczeństwo. Niestety nawet on, najpotężniejszy z czarodziei, nie był w stanie tego zrobić.
-Astoria - mruknęła pod nosem nowa współlokatorka, ignorując dalej wyciągniętą rękę Francuski. Za to szybko poprawiła swoje już i tak idealnie ułożone włosy.
Fleur nie mogła powstrzymać się od cichego prychnięcia. Teraz dokładnie wiedziała, jakim typem dziewczyny była owa Astoria.

- Co tu robisz?-palnęła Parkinson, gdy cisza w pokoju dała o sobie znać. Blondynka spojrzała na nią wymownie, po czym odparła.
-Jestem tu na prośbę Dumbledora. Podobno mam pomagać Mcgonagal, po zajęciach. - wzruszyła ramionami niby od niechcenia. Oczywiście wszystko to zmyśliła na poczekaniu, ponieważ nie znała jeszcze oficjalnej wersji, jaką miała usłyszeć dziś wieczorem od dyrektora.
-Stary drops znowu coś kombinuje…Musze o tym powiedzieć Dracusiowi! - pisnęła czarnowłosa, w nadludzkim tempie biegnąc do łazienki.
-Mówiłam ci Parkinson, że to ja pierwsze zajmuję łazienkę! Do cholery jasnej, ile razy mam to powtarzać? - wrzasnęła druga, po czym ponownie zwróciła się w stronę Fleur, która przysłuchiwała się ich mini kłótni z rozżaleniem. - Dzisiaj już na pewno nie wejdziesz do środka. -wskazała drzwi prowadzące do toalety. - Wychodzi stamtąd po 4 godzinach, tylko dlatego, że stroi się dla Malfoya, ale i tak dalej wygląda jak przemoczony mops z ulizanymi włosami. - puściła do niej oko. Normalnie można było nazwać tą rozmowę całkiem normalną, gdyby nie fakt, iż Astoria mówiła to z taką kpiną w głosie, że Delacur automatycznie, ścisnęła mocniej swoją różdżkę.
-Nic nie szkodzi. - rzuciła tylko szybko, naciągając na siebie jakieś pierwsze lepsze rzeczy. Jako iż była tu tymczasowo nie musiała nosić szat, więc teraz miała długą koszulę w kratkę, leginsy i wysokie buty na obcasie.
Nie postarała się za bardzo, ale i tak wiedziała, że wygląda nie źle. Jako iż jej babcia była willą, Fleur nie potrzebowała makijażu, czy też podobnych dodatków do stroju. Dziwiło ją, jak dziewczyny potrafią spędzać kilkanaście godzin na malowaniu się i wybieraniu stroju.

Migiem wybiegła ze swojego dormitorium i udała się w stronę wyjścia. Szczerze powiedziawszy, nie przypadł jej do gustu styl w jakim było urządzone to miejsce, co  z góry odbiło się źle na jej samopoczuciu. Poczuła się dziwnie samotna, w tym przepełniony  po brzegi aroganckimi dzieciakami.
Przekręciła oczami, po czym natarczywie pchnęła obraz, który jedynie wydał z siebie głuchy trzask.
Nie patrząc już na resztę ślizgonów, wybiegła z lochów prawie nie zanosząc się płaczem. Było już dobrze po 10, ponieważ nie zobaczyła żadnych uczniów. Cieszyło ją to. Przynajmniej nie musiała udawać, iż wszystko jest okey, i że cieszy się z przyjazdu tutaj. 



~Harry~


 (Pola)

Harry przechadzał się po korytarzach Hogwartu, starając się oddalić od dormitorium jak najdalej mógł. Nie potrafił tam dłużej wysiedzieć. Ron od samego rana narzekał, jak to bardzo nic mu się nie chce, co z lekka drażniło wybrańca. Optymizm również nie wypełniał dziś serca Pottera, lecz ten nie marudził. Powoli docierało jednak do niego, że za dużo wymagał od życia. W końcu to Ron.
Na twarzy młodzieńca mimowolnie zagościł uśmiech. Jego stary, dobry Weasley. Cieszył się, że go poznał. Rudzielec bywa chwilami porywczy, powie o kilka słów za dużo, lecz przy nim nie idzie się nudzić. Harry zastanawiał się, dlaczego tak ceni Rona. Pierwszą myślą, na jaką wpadł, to, to, iż wszystko sprowadza się do ich odmienności. Ich charaktery są tak zróżnicowane, a zarazem tak zgodne. Codziennie poznają się na nowo. Druga kwestia do rozważania to przeszłość, w której przeżyli razem więcej, niż stare, dobre małżeństwo. Przemyślał obie opcje i stwierdził, że najważniejsze jest, iż może mu zaufać i polegać na nim w każdej sytuacji. Zresztą, na Hermionie również.
Czarna szata Pottera ciągnęła się za nim po posadzce. Szybkie, dość nerwowe kroki zamieniły się w spokojniejszy marsz, przechadzkę po szkole. Wzrok wbił w ziemię, a głowę lekko opuścił na znak zamyślenia. Dostrzegł jednak, że rozwiązane sznurowadła plątają mu się pod butami. Znużony wybraniec westchnął ciężko. Niechętnie kicnął, zawiązując buty. Przyglądając się im, stwierdził, że czas zakupić sobie nowe. Te były poodzierane, a na dodatek przepuszczały wodę. Ich początkowo czarna barwa wyglądała teraz raczej jak zabrudzony popielaty. Nigdy zbytnio nie zaprzątał sobie głowy stanem swego obuwia, lecz teraz musiał zainterweniować.
Wybraniec lekko uniósł głowę ku górze. I kiedy miał się już podnieść, ujrzał zatrzymującą się przed nim postać Fleur Delacour. Francuzka obdarzyła bruneta serdecznym spojrzeniem. Ten jak oparzony podniósł się, otrzepując pospiesznie spodnie. Zachichotał nerwowo.
-Harry. Tyle czasu…- wyciągnęła do niego dłoń. Wybraniec po chwili osłupienia ocknął się i ścisnął ją.- Cóż, z roku na rok coraz przystojniejszy.- dodała z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.
-Tobie również niczego nie brakuje.- odparł szybko. Zbyt szybko. Skarcił się w myślach za ten tekst. Przecież stać go było na coś bardziej oryginalnego, a przede wszystkim… Taktownego.
Fleur zaśmiała się lekko na jego słowa. Wybraniec rozbawiał ją swoją nieśmiałością, jak i wstydliwością. Za bardzo peszył się przy kobietach.
Harry czuł się jakby płonął. Rumieńce ozdobiły jego policzki, a zimny pot oblał plecy. Zawstydził się swoich słów. Nie chciał, by Francuzka wzięła go za nieudacznika. Nie wiedzieć czemu, zależało mu na tym, by dobrze wypaść w jej towarzystwie.
-Co tutaj robisz? Nie powinnaś spędzać teraz czasu w dominatorium?- spytał z czystej ciekawości, przy okazji zmieniając temat.
-Moje współlokatorki nie są tymi wymarzonymi.- na jej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia.
-Rozumiem. Ślizgońskie dziewczyny, a w tym Parkinson, są dość uciążliwe.- oddał zrozumienie Delacour.
-Nie chciej wiedzieć, do jakiego stopnia uciążliwe.- mruknęła blondynka.
Harry posłał dziewczynie współczujący uśmieszek, który ta odwzajemniła. Stali tak jeszcze kilka chwil w milczeniu. Potter zerkał w niebieskie oczy towarzyszki, która przyłapała go na tym. Wybraniec zarumienił się lekko. Znowuż powróciło uczucie zawstydzenia.
-Co robisz w Hogwarcie?- wypalił nagle.
Jedna brew Fleur powędrowała ku górze. Spojrzała się na Pottera z zaniepokojeniem. Na moment zesztywniała. Czuła, że musi nabrać większej ostrożności. Harry nie ma prawa o tym wiedzieć.
-Potter, nie powinieneś…- zaczęła, gdy przerwał jej głos za nią.
-Fleur!- usłyszała.
Raptownie odwróciła się dostrzegając postać zatrzymującego się Dumbledora. Starzec przyglądał się dwójce uczniów z zaciekawieniem. Spod burzy gęstych wąsów, jak i brody, można było dostrzec chwilowy uśmiech, który wykrzywił usta czarodzieja.
-Tak, profesorze?- odparła potulnie.
-Mógłbym Cię prosić, moja droga, abyś poszła ze mną do gabinetu? To dość pilna sprawa.- odrzekł ze spokojem.
-Oczywiście.- pisnęła, po czym ruszyła w stronę siwobrodego.
Profesor z wychowanką podążyli w stronę gabinetu. Dumbledor zatrzymał się jednak na moment, wskazując skinieniem głowy, by dziewczyna szła dalej. Spojrzał się na Harrego, który przyglądał się całemu zajściu z lekkim zdziwieniem.
-Harry, mój drogi, przyjdź do mnie jutro, po zajęciach. Muszę z tobą pomówić.- powiedział posyłając Potterowi znaczące spojrzenie.
Po wypowiedzeniu tych słów, czarodziej zniknął za murami szkoły. W głowie bruneta kotłowały się setki myśli. Co to za sprawa, o której profesor chce z nim pomówić? Dlaczego Delacour przybyła do Hogwartu? O co w tym wszystkim chodzi? Co się dzieje?

~Hermiona~
 (Pola)

Dziewczyna znajdowała się w pokoju wspólnym. Siedziała wygodnie w fotelu trzymając w dłoniach kubek z gorącym kakao. Obserwowała tańczące płomyki ognia w kominku. Raz powoli, potem szybko. Raz gwałtownie, potem spokojnie. Potrafiła wpatrywać się w nie godzinami. Zajęcie to pochłaniało ją w zupełności.
-Hermiona- usłyszała głos Ginny.- Nie powinnaś już iść?- Granger obróciła się w kierunku przyjaciółki obrzucając ją zdziwionym spojrzeniem.- Draco, Slughorn, szlaban? Mówi ci to coś?- Hermiona wytrzeszczyła w popłochu oczy.
Raptownie uniosła prawą rękę, gdzie na nadgarstku zapięty był srebrny zegarek. Za sześć minut powinna znaleźć się przed bramą główną Hogwartu.
Gryfonka podniosła się jak oparzona z fotela. Odstawiła kubek z Kubusiem Puchatkiem na stolik, po czym pognała w stronę wyjścia.
W biegu usiłowała zapiąć swój purpurowy sweterek, jednak nie mogła się na tym skupić. Jej głowę zaprzątała jedna myśl- zdążyć na czas. Bujne loki Granger co chwila unosiły się pod wpływem szybkiego biegu, lecz zaraz potem opadały na plecy. Kosmyki włosów przysłaniały nie raz oczy, co doprowadzało ją do istnej furii. Przez nasilające się zmęczenie oddech stał się cięższy, a rumieńce oblały policzki.
Do jej uszu docierały szepty dyskutujących ze sobą obrazów. Dociekały dziwnego zachowania Hermiony, jej pośpiechu.
Brązowooka nie zwracała na to uwagi. Najważniejsze dla niej to nie spóźnić się i nie dać tej cholernej satysfakcji Malfoyowi.
Z impetem pchnęła drzwi, wybiegając zza murów szkoły. Świeże powietrze dostało się do płuc, co nieco ją ożywiało. Silny wiatr utrudniał bieg i sprawił, że Mionie zrobiło się chłodniej. Widziała przed sobą wirujące liście, które gwałtownie unosiły się i zostawały porywane przez wietrzysko. Drzewa niebezpiecznie bujały się, jakby zaraz miały runąć z hukiem na ziemię. Kierując wzrok ku niebu zauważyła, że jest ono zachmurzone przez wręcz granatowe chmury. Pojedyncze krople deszczu łączyły się ze sobą i spadały na smukłą postać Gryfonki. Ciemność, która ogarnęła świat, wydawała się niebezpieczna, zupełnie jakby ofiara uciekała przed goniącą, niespostrzeżoną panterą, czyhającą na jej życie. Kojarzyła jej się też z dzikim psem, który napadał w geście determinacji każde żywe stworzenie.
W końcu wybiegła za bramę główną Hogwartu. Ślizgon oczywiście punktualny, stał tu już zapewne od kilku dobrych minut, czekając na Severusa. Gryfonka zatrzymała się zdyszana opierając ręce na kolanach. Spuściła głowę w dół starając przywrócić miarowy oddech. Serce waliło jej jak oszalałe, niczym dzwony, gdy miastu grozi niebezpieczeństwo.
-Bałaś się przepuścić szlaban? Tak bardzo zależy ci na moim towarzystwie, Granger?- rzekł kąśliwie blondyn.
Hermiona uniosła głowę napotykając wzrok wroga. Spojrzała w jego stalowoszare tęczówki ze znużeniem. Widziała w nich zniecierpliwienie, jak i niechęć malującą się na jego twarzy. Trząsł się z zimna jak galaretka. Emanująca od niego złość uderzała w Gryfonkę z taką siłą, jakby nieustannie obrzucano ją kamieniami. To uczucie stawało się nie do zniesienia. Nastrój Dracona udzielił się i jej. Wezbrała się w niej tak wielka złość i tak wielki wyrzut, że wprost nie mogła tego udźwignąć.
-A ty co Malfoy tak wcześnie? Tak bardzo się za mną stęskniłeś? A może chcesz podlizać się Snapeowi? Po idiocie wszystkiego idzie się spodziewać.- zmroziła towarzysza spojrzeniem. Dała mu wyraźnie do zrozumienia, że nie ma teraz ochoty na takie ceregiele.
-Pff… żebym JA spędzał szlaban z szlamą…- mruknął do siebie zniesmaczony Draco.
Na tym skończyła się ich „wymiana zdań”. Malfoy pocierał ręce, by się rozgrzać. W pewnej chwili i Granger zaczął  doskwierać chłód. Nie miała na sobie ani płaszcza, ani ciepłej bluzy. Stała w samym sweterku, na dodatek rozpiętym. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, dopięła guziczki. Otuliła się ramionami. Zaczęła stąpać nogami, aby jej ciało choć w minimalnym stopniu ogarnęło ciepło.
Gdy Hermiona odwróciła się, spostrzegła zbliżającą się postać Severusa. Odetchnęła z ulgą. Pragnęła znaleźć się jak najszybciej w Wrzeszczącej Chacie. Wszystko, byleby nie musiała przebywać dłużej na zimnie.
Profesor szybkimi ruchami podszedł do rówieśników. Obrzucił Gryfonkę zimnym spojrzeniem. Zmierzył ją od góry do dołu. Poirytowany naciągnął brwi.
-Granger, czy ty jesteś niepoważna? Ten strój nie jest rozsądnym wyborem zważając na pogodę. Nie mogłaś nałożyć kurtki?- czarodziej pokiwał do siebie z dezaprobatą głową.- Draco, ściągaj płaszcz.- zażądał patrząc na niego jednoznacznie.
-Ale dlaczego? Profesorze, to nie moja wina, że ta szlama…- oburzał się Draco.
-Milcz. Tobie nic nie będzie, jej owszem. Pospiesz się, jeśli chcesz jak najszybciej powrócić do szkoły. Dobrze ci radzę.- warknął Snape tonem nie przyjmującym sprzeciwu.
 Blondyn obdarował Hermionę jednym z jego najbardziej nienawistnych spojrzeń. Z nieukrywaną niechęcią ściągnął płaszcz, rzucając go dziewczynie. Ta nałożyła go na siebie szybko, delektując się jego ciepłem. Severus uspokoił się ruszając przed siebie. Miona podążyła za nim, a Draco dorównał jej kroku. Otulony swymi ramionami wysyczał Gryfonce do ucha „Zapłacisz mi za to, Granger. Będziesz prała mi ten płaszcz. Będzie cały przesiąknięty szlamem.”. Brązowooka prychnęła wyprzedzając Ślizgona. Czuła, że ten wieczór nie będzie należał do tych najszczęśliwszych.
Maszerując dziewczyna nie zauważyła, że przed nią rozciąga się olbrzymi korzeń. Ta potknęła się o niego i z hukiem runęła na ziemię. Syknęła cicho, gdyż upadła na rękę. Modliła się, by nie była złamana. Usłyszała głośne prychnięcie Malfoya. Ich przewodnik natomiast nawet nie zorientował się o incydencie, który właśnie zaszedł.
-Pomóż mi.- rzuciła w kierunku wymijającego ją, trzęsącego się z zimna Ślizgona.
-Niby czemu miałbym ubrudzić sobie swoją arystokratyczną rękę szlamem?- wybuchnął szyderczym śmiechem.
-Bo to twój płaszcz jest brudny i za chwilę ubrudzi się jeszcze bardziej?- odrzekła kąśliwie.
Mafloy spojrzał na nią z pogardą, jak i nienawiścią. Przeklinał w myślach los, za to, że musi spędzać czas u boku tej szlamy. A najbardziej wyklinał Slughorna. Gdyby nie on siedziałby teraz z Diabłem i piłby ognistą.
Chłopak od niechcenia podał jej rękę, którą Gryfonka momentalnie chwyciła. Szybko podniosła się, strzepując piach z płaszczu towarzysza. Ten miał ochotę zabić Snape’a za to, że kazał mu pożyczyć swój płaszcz Granger. To jego ulubiony. A teraz… Ubrudzony i przesiąknięty szlamem. Blondyn wzdrygnął się. Zrobiło mu się niedobrze na myśl, że będzie nosić coś, co nosił jego największy wróg. Stwierdził, że go wyrzuci. Kupi sobie nowy płaszczyk. W końcu tylko głupiec przywiązuje się do rzeczy.
Hermiona zostawiła w tyle blondyna, sama zaś maszerowała dumnie do przodu. Chciała trzymać się z daleka od Dracona. Wolała iść od niego na odległość wynoszącą co najmniej 20 metrów. Lepiej nie ryzykować, jeśli chodzi o Malfoya. Nigdy nie wiedziała, czego się po nim spodziewać. Jego nieprzewidywalność doprowadzała ją do szaleństwa.
W końcu ich trio prawie dotarło na miejsce. Znajdowali się zaledwie kilka kroków od Bijącej Wierzby.
Do Hermiony powróciły wspomnienia z minionych lat. Nieprzyjemne uczucie mdłości nawiedziło jej żołądek. To przez to, iż przypomniała sobie, w jaki sposób trzeba dostać się do Wrzeszczącej Chaty. Klęła w myślach los, za to, że nie można tam wejść tak normalnie. Czyli po mugolsku dodała wyraźnie zniechęcona.
Hauuuuuu usłyszała za sobą. Ze strachu aż podskoczyła, raptownie obracając się za siebie. Dreszcz niepokoju przeszył jej ciało. W jej głowie od razu włączył się alarm pod tytułem „Wilkołaki”. Serce dudniło jej, niczym pałka szybko waląca w bęben. Spięła się coraz ciężej oddychając. Wydawało jej się, że zaraz nastąpi coś strasznego. Wycie dochodziło ją niemalże z wszystkich stron. Bała się coraz bardziej. Zacisnęła dłonie w pięści, usiłując dodać sobie odwagi. Przyznała jednak sama przed sobą, że to nic nie da. Nogi miała jak z waty. Z nerwów traciła siły. Słabła.
Wtem na karku poczuła czyjś oddech i zanim zdążyła przyjąć to do świadomości, przy jej uchu rozległo się głośne warknięcie.
Hermiona podskoczyła ze strachu. Szybko odwróciła się za siebie i o mało co nie dostała zawału. Z jej ust wyrwał się przeraźliwy, przerażony pisk. Dzieliły ją milimetry od twarzy Malfoya, na którego twarzy malował się szelmowski uśmieszek. Patrzył z pogardą, ale i równym rozbawieniem na swą towarzyszkę, która wyglądała, jakby miała umrzeć. Serce na moment jej zamarło, a twarz stała się blada.
-Głupia, naiwna, rozpuszczona szlama. Tak łatwo idzie cię omamić, Granger.- prychnął nie odrywając od niej wzroku.
Słowa Draco uderzyły w Mionę z potrojoną siłą. Czuła się, jakby ktoś oblał ją wodą z Morza Arktycznego. Do jej podświadomości dotarło, na jaką idiotkę właśnie wyszła. Zorientowała się, że to Ślizgon udawał wilkołaka, by ją wystraszyć. A ona dała się nabrać. Poczuła się jak skończona kretynka. Faktycznie, była naiwna.
Zaraz jednak jej wstyd i zażenowanie przerodziły się w prawdziwy gniew. Młody Malfoy dostrzegł niebezpieczne ogniki w oczach Gryfonki. Niby nic sobie z tego nie robił, ale jej reakcje na jego docinki zaczynały go coraz bardziej irytować, lecz… Był z niej dumny? Nie, od razu odgonił od siebie tę myśl. Skoncentrował się teraz na wyczytywaniu z niej emocji.
Złość Miony osiągnęła swój punkt kulminacyjny. Obiecała sobie, że nikt nie będzie robił z niej idiotki, a tym bardziej Draco. W tym momencie nienawidziła go tak bardzo, że gdyby mogła, nie zawahałaby się go zabić. Zawsze musiał zrobić coś, co by ją rozjuszyło. Nie chciała mu dać tej satysfakcji. Pewnie myślał, że jak to zwykła robić w przeszłości, ucieknie z płaczem do Snape’a, przez co Slytherinowi zostaną odjęte punkty. Miało to jednak wyglądać zupełnie inaczej.
Blondyn nawet nie zorientował się, gdy Hermiona zamachnęła się i z całej siły wymierzyła mu siarczysty cios w policzek. Jego głowa automatycznie przechyliła się w bok.
Draco syknął na oznakę nieprzyjemnego bólu. Jego dłoń powędrowała ku górze. Zaczął delikatnie rozmasowywać sobie obolałe miejsce. Ostrożnie skierował wzrok na stojącą tuż przed nim Gryfonkę. Zmroził ją swym nienawistnym spojrzeniem. Gdyby mógł zabiłby ją na miejscu. Nikt nie posunął się do tak karygodnego czynu, nikt go tak nie upokorzył i nikt tak bardzo nie zirytował! Przebrała się miarka. Jednoznacznie stwierdził, że jego największy wróg pozwala sobie na zbyt wiele. Ona nie miała prawa go tknąć! Podnieść na niego ręki! To jest tylko szlama, a on?! On jest arystokratą, dumnym Ślizgonem!
Młodzieniec chwycił boleśnie nadgarstek dziewczyny. Czuła się, jakby zgniatano jej wszystkie kości. Pisnęła z bólu.
-Zapamiętaj sobie raz na zawsze, ty głupia szlamo, że nie masz prawa podnosić na mnie ręki!- warknął wściekły.- A teraz idź, nie zniżę się do poziomu istoty z nizin społecznych.- dodał oschle, puszczając ją gwałtwonie.
Gryfonka postanowiła schować swą dumę w kieszeń. Wyminęła Ślizgona, który nadal nie mógł pozbierać się po upokarzającym go czynie dziewczyny.
W przypływie gniewu, nie kontrolując się wyciągnął z kieszeni różdżkę, celując w Hermionę zaklęcie Levicorpus. Niewidzialna siła uniosła Granger za kostkę u nogi trzymając ją głową w dół.
Miona zdenerwowała się nie na żarty. Z jej ust wyleciał warkot i ciche przeklęcie Malfoya, po czym i ona wyjęła swą różdżkę. Wpadła na genialny pomysł, który musiała wcielić w życie.
Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, w Ślizgona zostało wymierzone zaklęcie Densaugeo . Gdy Hermiona ujrzała Dracona, wybuchła niepohamowanym śmiechem.
I w tym oto momencie do akcji wkroczył Snape. Kiedy zobaczył, co się dzieje, wpadł w niemały szał. Jego uczennica wisiała kilka metrów nad ziemią, głową do dołu, a młody Malfoy wyglądał jak… Królik. Zęby Ślizgona stały się nienaturalnie wielkie. Wyglądał jak karykatura.
Młodzieniec spiorunował Gryfonkę spojrzeniem. Nie chciał widzieć, jak teraz wygląda. Ale…Ona znowu go skompromitowała! Upokorzyła! Ośmieszyła! A nikt nie ma prawa GO tak poniżać!
-Pamiętasz, Malfoy, gdy rzuciłeś to zaklęcie na mnie? Tak… Teraz wiesz, jak się wtedy czułam.- rzuciła, naśmiewając się z blondyna.
-Ja ci pokażę, ty plugawa szlamo! Nikt nie ma prawa obrażać Draco Malfoya, a przede wszystkim SZLAMA!- wrzasnął rozjuszony.
I gdy miał rzucić kolejne zaklęcie, stanął między nimi Severus.
-Spokój!- rozległ się głośny głos nauczyciela.
Stanął między ich dwójką, uciszając jednym machnięciem ręki. Jego wzrok wyrażał wręcz chęć mordu. Widać było, że uczniowie działali mu na nerwy.
-Minus dwadzieścia punktów dla Gryfindoru, panno Granger, za głupie wybryki.- warknął ze złością do Gryfonki.
Malfoy widząc zażenowanie w oczach towarzyszki wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Nawet nie miała pojęcia, jaką radość sprawiła mu jej mina, jak i złość.
-Nie myśl, Draco, że i Slytherin nie zostanie ukarany.- skierował w jego stronę.- Minus dwadzieścia, również za głupie wybryki, plus minus dziesięć za wyzywanie koleżanki od… Szlamy.- dodał rozzłoszczony.- Napiszesz też, co najmniej, trzystronne wypracowanie na temat „Co znaczy wyzywanie koleżanki od szlamy i dlaczego nie powinienem tego robić?”.- zakończył, przez co mina Malfoya totalnie zżęła.
Chłopak wyglądał jak królik, któremu odebrano tonę marchewek. Jego olbrzymie zęby tak rozśmieszały Hermionę, iż nie mogła pohamować się od parsknięcia śmiechem. Prezentował się przekomicznie! Żałowała, że nie wzięła komórki. Z pewnością zrobiłaby mu zdjęcie i pokazałaby je przyjaciołom, a może nawet i szerszemu kręgowi znajomych…
Snape jednym ruchem różdżki sprawił, iż wszystko powróciło do normy. Nienaturalnie duże zęby Draco przybrały normalne rozmiary, natomiast Hermiona boleśnie upadła na ziemię. Młody Malfoy nie mógł powstrzymać się od rzucenia rozczochranej dziewczynie pogardliwego spojrzenia i szelmowskiego uśmieszku, który wykrzywiał jego twarz.
-Slughorn musiał naprawdę postradać zmysły, by dać wam razem szlaban.- mruknął do siebie.- A ja jestem doprawdy głupcem, że się na to zgodziłem.- skwitował cicho, bardziej do siebie, niż do nich.- Wprowadzę was teraz do Wrzeszczącej Chaty. Trochę tam… Posprzątacie. Macie na to dwie godziny. Odbierze was profesor Horacy.- rzekł oschle.
Hermiona westchnęła ciężko. Ukradkiem spojrzała na blondyna, który wbił wzrok w bijącą wierzbę. Na jego twarzy malował się grymas niechęci i znużenia. Cóż, te odczucia towarzyszyły również Gryfonce. Wiedziała jednak, że nie ma co się nad sobą użalać. Jest tu z własnej głupoty. Było jej nie wdawać się w konfrontacje z Malfoyem. Nie miała wyjścia. Uniosła więc dumnie podbródek, maszerując pewnie w stronę Severusa. Czuła, że ten wieczór nie będzie należał do tych najbardziej udanych.
~Bellatrix~

(Skyler;*) 
Siedziała na dużym fotelu, uśmiechając się diabolicznie w stronę Severusa Snape, który jak zwykle był opanowany do granic możliwości.
Oboje zdawali sobie sprawę, że sytuacja jest dość poważna, lecz żadne nie chciało się do tego przyznać.
Jak zawsze z resztą. Przecież to nie leżało w naturze śmierciożerców. Nawet tych fałszywych...
Nagle do pomieszczenia wtargnął nie kto inny jak Czarny Pan. 

Bellatrix jak na zawołanie wstała i ukłoniła się przed Voldemortem. Ten na to skinął tylko głową, zupełnie ją ignorując
-Jakie wieści Bello? - spytał swoim wiecznie zimnym i pozbawionym emocji głosem.
Skierowała na niego swoje spojrzenie, pełne uwielbienia i wyszeptała.
-Nie wiemy gdzie jest przepowiednia, Panie. Ten szlamowaty czarodziej przed śmiercią oddał ją w ręce Bukovskiego. - prychnęła jadowicie.
-Szukajcie jej! - syknął, chodząc w tą i w tą. -Severusie, miej oko na tą dwójkę, a w szczególności na  szlamę. Nie chcemy przecież, by zrobiła coś… -  zrobił przerwę, jakby szukał właściwego słowa. -Niezgodnego.-zakończył, uśmiechając się diabolicznie. W tamtym momencie, nie można go było porównać do człowieka.
-Tak jest Panie. -wykrztusił Snape. Wiedział, że Ten którego imienia nie wolno wymawiać, nie będzie zadowolony z takiego obrotu sprawy.  Lecz czarnowłosy wiedział również coś jeszcze, czego nawet Tom Riddle nie będzie w stanie z niego wydusić.



Witajcie! Dzisiaj podsumowanie piszę sama (Pola) ;)
A więc, wreszcie 3 rozdział ukazał się na naszym blogu.
Wraz z Skyler  jeszcze raz dziękujemy za komentarze :) Z góry przepraszamy za jakiekolwiek błędy. Jeśli takowe zauważycie, piszcie śmiało w komentarzach.
Cóż, a co mogę napisać o przyszłej notce? Draco i Hermionę czeka szlaban w Wrzeszczącej Chacie i będzie... Dla Was zabawnie, z pewnością :D Tyle mogę powiedzieć na ten temat. ;)
Następny rozdział postaramy dodać się za równy tydzień :) 
Mam nadzieję, że ta notka choć trochę przypadła Wam do gustu :)
Pozdrawiam! :)

21 komentarzy:

  1. Hej :) Nie przyglądałam się specjalnie błędów ale w jednym akapicie zauważyła nazwisko profesor McGonagall napisane jak Mcgonagal, nie jest to jakiś rażący błąd, tylko trochę ujmuję na stylistyce. Jeżeli już tego nie robicie to może powinnyście nawzajem betować swoje teksty? To taka mała sugestia. Co do samego rozdziału to jest bardzo fajny. Najlepszy fragment jak Hermiona doprawiła Malfoy'owi królicze ząbki, uśmiałam się, gdy to sobie wyobraziłam. Życzę Wam oczywiście dużo weny i czekam na ciąg dlaszy. Pozdrawiam
    Venetiia Noks
    http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyłączam się do tego pomysłu z wzajemnym betowaniem. Czasami autor nie widzi swoich błędów. Gdzieś w tekście było takie zdanie. "Błagał boga" Religijny czy nie, ale słowo Bóg piszemy z dużej litery. Możecie ten fragment łatwo znaleźć, wciskając kombinację alt+f i potem możecie okienku wpisać słowo. To działa zarówno w przeglądarkach jak i w wordzie oraz w adobe readerze.
    Co do fabuły. Mamy przerost formy nad treścią, co oczywiście mi się bardzo podoba. Niby nic się takiego istotnego nie działo, ale scenki z Draconem i Hermioną miażdżą. Szczególnie przebłyski dobroci Dracona są przekomiczne. Pola - widzę, że urozmaiciłaś tekst jak ci doradziłam. :)
    Skyler - przeczytałam notkę już wczoraj, ale byłam już zmęczona żeby napisać coś sensownego :) Ogólnie nie piszę długich komentarzy.
    Czekam na dalszą historię. Mam nadzieję, że wena was nie opuści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny, pomysłowy i całkiem zabawny. Szczerze to liczyłam że szlaban zmieści się w tej notce.. no cóż trudno ;) Czekam jak zwykle na nową, mam tylko nadzieje że nie tak długo jak na tą ;P
    Pozdrawiam Syntia ;)
    Ps. Jak to nie problem to może usuniecie blokadę antyspamową, odczytanie kodu z tego obrazka jest strasznie uciążliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaram się, bo nowa notka. ^^ Bardzo mi się podoba.
    Draco w Waszym opowiadaniu jest taki... malfoy'owski. Nie stracił swoich typowych, ślizgońskich reakcji. Kłótnie Hermiony i blondyna są genialne. Płaczę ze śmiechu, wyobrażając sobie te akcje. :) Widziałam jedną czy dwie literówki i parę powtórzeń, ale i tak całość jest świetna. Czyżbym wyczuwała romans Fleur x Harry? :D

    Pozdrawiam dziewczyny, duużo weny. :3
    Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne ^^ czekam na nn. papatki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witajcie :)

    Zastanawiam się skąd bierzecie pomysły na to opowiadanie? Jest naprawdę bardzo dobrze napisane i tylko zazdrościć Wam pomysłu! Rozdział po prostu czytałam z zapartym tchem :)
    Do rzeczy.
    Podobała mi się wymiana zdań i obelg między Draconem a Hermiona! Umiesz okazać to bardzo realistycznie, a żaden z bohaterów nie traci swoich cech. Malfoy jest Malfoyem cynicznym arystokratą a Hermiona w jego oczach dalej nic nie wartą szlamą. Dobrze, że Snape w pewnym momencie wkroczył do akcji, bo chyba by się tam pozabijali ^^? W końcu Snape wykazał się i nie faworyzował swojego domu i Malfoy dostał adekwatną karę do swojego zachowania!
    A i dialogi między Harrym a Fleur poszły nawet nie źle ;D W pewnym momencie myślałam, że dziewczyna mu powie. dlaczego tutaj jest, ale jednak nie :)
    Rozdział rewelacja ^^

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny rozdział! ;*
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaa kiedy następna notka ?
    Dodawajcie szybko, proszę xd
    Czekanie mnie zabija :D

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  8. co tak długo nie ma notki? :c
    jestem smutna ;c

    OdpowiedzUsuń
  9. EJJ !
    zapomniałyscie o nas?!

    OdpowiedzUsuń
  10. http://hermiones-diary.blogspot.com/ serdecznie zapraszam na nowy rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Witajcie, chciałabym was poinformować, że na moja-wersja-idramione.blogspot.com pojawił się V rozdział.
    Zapraszam serdecznie
    Pozdrawiam i weny życzę
    Kath<3

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy następny, genialny rozdział, co? ;D

    Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  14. Błędy są, ale ja patrzę na sens, a jest dobrze zrozumiały. Super!! Zapraszam do siebie!
    http://dziewczyna-zmienia-hogwart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. no i obrażam się.
    czemu tak długo nie ma notki ? :c miala być tydzień temu już :c

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  16. No i dobra !
    Mega foch z mega przytupem !

    ~marysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. boże, strasznie Cię przepraszam, że nie ma nn, ale nie mogę nic na to poradzić. Czekam aż Pola napiszę swoją część, tak, żebym mogła ją skontrolować. Wybacz, nie zawsze udaje nam się wyrobić z szczególności, że prowadzimy jeszcze kilka blogów;/

      Usuń
  17. i kiedy nowa notka ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy pojawi się równie cudowny rozdział jak reszta? :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Ehh.. kiedy nowa notka ?
    Zbyt długo kazecie nam czekać :/
    Minął prawie miesiąc a tu nie ma nic :c

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapraszam na nowy rozdział. www.finally-yours.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń